czwartek, 9 grudnia 2010

Wreszcie coś w polskiej medycynie drgnęło w dobrą stronę!

W ubiegłym tygodniu minister zdrowia Ewie Kopacz zostało przekazane memorandum z propozycjami zmian systemowych w opiece zdrowotnej, opracowane przez przedstawicieli środowisk internistycznego i pediatrycznego oraz samorządu lekarskiego podczas konferencji w Krakowie 5 października br. Jest to wiadomość optymistyczna, pod warunkiem, że Ministerstwo Zdrowia przychyli się do treści tego memorandum.
Po latach przygnębiających większość pacjentów prób reorganizacji funkcjonowania polskiej służby zdrowia wyłącznie w aspekcie ekonomicznym i własnościowym, w ostatnim czasie pojawiły się pierwsze oznaki prawdziwego zainteresowania jakością opieki medycznej i losem ludzi chorych. Co najważniejsze inicjatywa w tej sprawie wyszła ze środowiska lekarskiego polskiej interny, pediatry i Izb Lekarskich.
Podczas konferencji zorganizowanej w dniu 5 października br. przez Okręgową Izbę Lekarską w Krakowie nareszcie zwrócono uwagę na to, co w medycynie najważniejsze, na pacjentów i jakość udzielania pomocy medycznej na wczesnych etapach postępowania. Słusznie zauważono, że oddanie całokształtu pierwszego etapu opieki zdrowotnej lekarzom rodzinnym w istotny sposób przyczyniło się do pogorszenia opieki zdrowotnej i niepotrzebnego przeciążenia wąskich specjalistów, na wizyty u których pacjenci czekają miesiącami a nawet latami.
Nie znaczy to, że opinia taka obciąża odpowiedzialnością za złą jakość opieki medycznej lekarzy rodzinnych. Ci robią co mogą na miarę swoich sił i możliwości, ale:
Po pierwsze jest ich zbyt mało i zdaniem doktora Macieja Hamankiewicza, Prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej przy obecnym tempie szkolenia lekarzy rodzinnych  wystarczającą liczbę specjalistów medycyny rodzinnej osiągniemy najwcześniej w ciągu 20 lat.
Po drugie z powodu zbyt krótkiego okresu szkolenia w poszczególnych specjalnościach objętych programem, lekarze rodzinni są zbyt często zmuszeni do nadmiernego kierowania pacjentów do wąskich specjalistów. Powoduje to długotrwałe oczekiwanie pacjentów na wizyty specjalistyczne ale także z konieczności zbyt powierzchowne podejście po problemu wielu współistniejących u jednego pacjenta schorzeń. A takich pacjentów mamy coraz więcej. Problemy te dotyczą w równej mierze pacjentów dorosłych co i dzieci, a może nawet szczególnie dzieci, u których przebieg schorzeń jest znacznie szybszy niż u dorosłych z wszystkimi tego faktu konsekwencjami. Powstaje pytanie, jak zatem rozwiązać ten węzeł gordyjski i czy dotychczasowy model opieki podstawowej spełnia swoje zadanie?
Z przykrością trzeba powiedzieć, że nie i to nie z winy samych lekarzy a organizatorów polskie służby zdrowia. Niewątpliwie złym pomysłem było ograniczenie działalności internistów i pediatrów wyłącznie do lecznictwa szpitalnego, rezygnując z ich doświadczenia w lecznictwie otwartym.
Zgodnie z opinią zawartą w memorandum internistów i pediatrów skierowanym do Minister Kopacz, jakość świadczeń zdrowotnych w podstawowej opiece lekarskiej a w związku z tym także przynajmniej częściowo w całej medycynie można poprawić w bardzo krótkim czasie, przywracając należyte miejsce w systemie otwartej opieki zdrowotnej internistom i pediatrom, a moim zdaniem także i chirurgom ogólnym, co w istotny sposób ma szansę poprawić nie tylko jakość diagnostyki ale i leczenia.
Z pewnością z korzyścią dla pacjentów i sprawności funkcjonowania opieki ambulatoryjnej byłoby przywrócenie możliwości pracy w tych placówkach internistów i pediatrów, którzy byliby zainteresowani taką pracą.  Aby jednak nie konfliktować ich z lekarzami rodzinnymi, poza placówkami pierwszego kontaktu dla internistów i pediatrów można by także stworzyć internistyczne i pediatryczne regionalne placówki konsultacyjne dla określonej liczby placówek rodzinnych, do których w razie wątpliwości kierowali by lekarze rodzinni, przed skierowaniem do wąskich specjalistów.
Mimo zbytniego rozdrobnienia specjalistycznego medycyny i za małego wsparcia fachowego lekarzy rodzinnych przez wąskich specjalistów ale także z zakresu problemów medycyny ogólnej, nawiązanie z nimi ścisłej współpracy internistów i pediatrów mogłoby w istotny sposób przyczynić się do poprawy jakości świadczonych usług z zakresu medycyny ogólnej a jednocześnie w dużym stopniu odciążyć wielu wąskich specjalistów i skrócić tasiemcowe kolejki do wizyt w ich gabinetach. Ponadto pacjent lepiej zdiagnozowany internistycznie czy pediatrycznie ma szanse być skuteczniej leczony zarówno przez lekarza rodzinnego, jak i przez wąskiego specjalistę. Nie zapominajmy, że w miarę postępującej specjalizacji wąskie specjalności wyłoniły się z interny, pediatrii i chirurgii ogólnej.
Stworzenie możliwości zdobywania wąskiej specjalizacji  tuż po stażu, a jeszcze gorzej, tylko po zajęciach praktycznych na VI-tym roku studiów, jak to planuje Ministerstwo Zdrowia doprowadzi do bardzo zawężonego szkolenia w określonej specjalności, bez większego pojęcia o całym człowieku, a szczególnie o człowieku jako istocie psychosomatycznej.
Plany Ministerstwa aby skrócić o rok studia medyczne tą sytuację jeszcze tylko pogarszają. Zniesienie stażu podyplomowego, odbywanego w zakresie czterech podstawowych specjalności (A niestety, nie wszyscy stażyści tak czynią, bo część z nich już na stażu ogranicza się tylko do swojej planowanej specjalności, z fatalnym skutkiem dla całokształtu wykształcenia lekarskiego) to absolutne minimum wiedzy praktycznej, koniecznej w wykonywaniu nawet najwęższej specjalności.
Można powiedzieć, że do takiej decyzji Ministerstwo Zdrowia zostało zmuszone masową emigracją polskich lekarzy. Niewątpliwie jest to poważny problem, kosztowny dla Polski. Ale jeśli od paru lat namawiamy pracowników wykonujących różne zawody, aby podejmowali pracę na emeryturze, to co przeszkadza aby takie propozycje padły także pod adresem emerytów, lekarzy różnych specjalności, a szczególnie specjalności podstawowych: interny, pediatrii i chirurgii ogólnej. Przecież w większości są to ludzie o dużej wiedzy i doświadczeniu, którzy doskonale nadają się na konsultantów lekarzy rodzinnych.
Zdaje sobie sprawę, że realizacja takich propozycji stwarza dodatkowe problemy organizacyjne, ale przy dobrej woli i prawdziwej trosce o interesy pacjentów są one niezbyt trudne do rozwiązania. Jednocześnie byłby to pierwszy, choć niewielki krok w merytorycznej reorganizacji w kierunku integracji polskiej medycyny,  mający szanse być dobrze odebrany przez pacjentów.
Dodatkowe szanse na optymizm z powodu właściwego kierunku reorganizacji opieki medycznej w Polsce stwarza fakt, że w proces ten czynnie angażują się Izby Lekarskie pod wodzą nowego Prezesa, doktora Macieja Hamankiewicza. Oby podobnych kroków było więcej. Nie zapominajmy, że medycyna jest dla pacjentów, a nie na odwrót! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz