czwartek, 9 grudnia 2010

Czy rzeczywiście rząd ma powody do zadowolenia?

Nawiązując do tekstu na łamach Medycyny Praktycznej pt. Rząd niezmiernie zadowolony z siebie, klika uwag doświadczonego lekarza praktyka z ponad 50-letnim stażem codziennej pracy z pacjentami.
Coraz gorsza, wręcz fatalna opinia Polaków na temat polityków bierze się w dużej mierze stąd, że kolejne rządy są zadowolone z siebie, choć najczęściej zamiast rządzić, dryfują i toczą między sobą gorszące boje, a wszystko to kosztem ludzi najbiedniejszych. Tak dzieje się od ponad dwudziestu lat. Jednak to, co obserwujemy w ostatnich latach podczas rządów PO, to szczyt PR-owskiej obłudy, w pełnym kontraście z rzeczywistością. Przed katastrofą smoleńską główną przyczyną tego stanu rzeczy w tłumaczeniu ekipy Donalda Tuska miał być prezydent Lech Kaczyński,  torpedujący najcenniejsze plany działań PO.  Mimo, że od ponad pół roku PO ma nieograniczoną władzę, nadal dryfuje, zamiatając pod dywan kolejne afery i ciągle Polakom obiecuje.
Ważnym papierkiem lakmusowym działań rządu Tuska może być sytuacja w służbie zdrowia. Od co najmniej dwóch lat padają kolejne PR-owskie obietnice optymalnych zmian w opiece zdrowotnej a pacjenci coraz bardziej skarżą się na fatalny stan polskiej medycyny. To, co usłyszeliśmy ostatnio z ust premiera na ten temat, tylko te fakty potwierdza.
Jednym z nieszczęść polskich pacjentów jest fakt, że kosztem (mimo wszystko) olbrzymich pieniędzy przeznaczanych na służbę zdrowia, kolejne rządy jeszcze od czasów komuny usiłują łatać różne dziury budżetowe. Drugim, nie mniej ważnym kanałem przecieków finansowych są różne afery korupcyjne i olbrzymie marnotrawstwo sił i środków. Dziwne, że kolejne ekipy rządowe nie potrafią z tym nic zrobić, a narzekając na brak pieniędzy, faktów tych starają się nie zauważać.
Mówiąc o potrzebie zmian w funkcjonowaniu służb medycznych większość polityków  koncentruje się na braku pieniędzy i potrzebie komercjalizacji i prywatyzacji, w pełni ignorując to, co dla pacjentów najważniejsze – atmosferę panującą w placówkach medycznych, nadmiar badań instrumentalnych, kosztem niezbędnego do prawidłowej diagnozy badania podmiotowego i przedmiotowego, przedmiotowe traktowanie chorych, nadużywanie antybiotyków, ograniczanie się wyłącznie do farmakoterapii chemicznej, związanej z licznymi działaniami ubocznymi i powikłaniami, zbyt szerokie i nieuzasadnione wskazania do wielu zabiegów operacyjnych a także szerzące się różne formy jatrogenii.
Tymczasem w skuteczności działań medycznych jak i w ocenie ich jakości przez pacjentów kluczowe znaczenie ma sposób komunikacji lekarzy i innych pracowników medycznych z pacjentami. Ponadto pacjenci wzorem wielu przodujących krajów świata oczekują otwarcia się polskiej medycyny na integrację, od lat zalecaną przez Unie Europejską. Jeśli jednak w czymś władze politycznie w Polsce, jak i decydenci polskiej służby zdrowia (dzielnie wspomagani przez różne grupy interesu) są konsekwentni, to jest tym blokowanie wszelkich prób integracji w medycynie. Mało, ostatnio Ministerstwo Zdrowia bierze czynny udział w działaniach wręcz przeciwnych, usiłując doprowadzić do ograniczenia stosowania w Polsce ziół i innych suplementów diety, nie zważając na fakt, że powoli ale nieuchronnie zbliżamy się do końca ery antybiotykowej.  W nowej, groźnej dla naszego zdrowia sytuacji najpewniejszym i najbezpieczniejszym sposobem życia w zdrowiu staje się troska o przywracanie odporności organizmu. Nie zapominajmy, że w tym działaniu ważna rola przypada ziołowym i innym suplementom diety i wielu metodom niekonwencjonalnym, takim jak: akupunktura, terapia manualna, hipnoza  czy homeopatia.
Podobne zdanie do wspomnianych decydentów  do niedawna miały na ten temat także Izby Lekarskie. Miejmy nadzieję, że pod nowym kierownictwem dojdzie do długo oczekiwanych przez pacjentów, istotnych zmian w tym względzie. Jeśli do nich dojdzie, Polska nie będzie w tym pionierem, o czym świadczy sposób funkcjonowania opieki medycznej w wielu przodujących krajach świata. Zachowajmy się w tej sprawie podobnie, jak minister Kopacz w sprawie szczepionki przeciwko wirusowi świńskiej grypy. To była, bez względu na motywy, bardzo dobra decyzja, którą słusznie premier uważa za jedno z osiągnięć tego rządu. Ale szkoda, że tylko tyle słusznych decyzji w sprawie naszego zdrowia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz