czwartek, 9 grudnia 2010

Integracja w medycynie szansą dla pacjentów i budżetu państwa

Mimo niewątpliwego postępu w wielu dziedzinach medycyny konwencjonalnej, szczególnie w ratowaniu ludzkiego życia, do przeszczepów narządów i inżynierii genetycznej włącznie, przeznaczania na ten cel ogromnych, coraz większych środków, przekraczających możliwości budżetu państw, w większości krajów świata rośnie niezadowolenie społeczne z jakości świadczonych usług. Gdzie zatem leży przyczyna a raczej przyczyny tego zjawiska?
Moim zdaniem odpowiedzialność za taki stan współczesnej medycyny ponosi zarówno jej filozofia jak i codzienna praktyka.
Na przestrzeni dziejów ludzkości mimo znacznie niższego poziomu wiedzy z zakresu biologii i medycyny leczący i leczony pozostawali w bliskim kontakcie fizycznym i emocjonalnym, dzięki czemu nawet stosując wiele prymitywnych metod leczenia, często osiągano efekty zadawalające pacjentów i ich najbliższe otoczenie.
Nie ulega wątpliwości, że współczesne postępowanie w medycynie, oparte na podstawach naukowych o wiele skuteczniej ratuje życie w sytuacjach jego zagrożenia i wspomaga leczenie wielu schorzeń, ale potem za mało interesuje się jego jakością.
W oczach pacjentów, którzy powinni być podmiotem tych działań często budzi to poważne zastrzeżenia, krytykę i uzasadnione niezadowolenie. A powodów tego niezadowolenia jest wiele, choć na pozór, szczególnie lekarzom wydają się one być nieuzasadnione.
W medycynie konwencjonalnej pacjent najczęściej jest traktowany jako mniej lub bardziej interesujący przypadek, a nie jako podmiot działań terapeutycznych.
Z wielu względów wynikających najczęściej z niedowładu organizacyjnego lekarz na kontakt
z pacjentem ma do dyspozycji bardzo ograniczony czas, większość którego zamiast na wywiad i badanie fizykalne chorego, zmuszony jest przeznaczyć na wiele czynności natury formalnej, które w innych krajach z powodzeniem wykonuje personel pomocniczy.
Najczęściej podczas pierwszej wizyty po paru pytaniach, bardzo krótkim i powierzchownym badaniu fizykalnym (które prof. Andrzej Brodziak trafnie nazywa zachowaniem rytualnym, niewiele wnoszącym do rozpoznania), a często i bez niego lekarz kieruje pacjenta na wiele różnych, często mało przemyślanych drogich i nie zawsze bezpiecznych badań instrumentalnych, na dokładną interpretację wyników których rzadko znajduje czas. Innym, ważnym czynnikiem pogarszającym wyniki leczenia i rokowanie jest nadmiernie długi czas oczekiwania na kolejne wyniki badań bez podejmowania jakiegokolwiek leczenia, tracąc w ten sposób cenny dla zdrowia chorego czas.
Na podstawie powierzchownych informacji z badania podmiotowego i przedmiotowego oraz pośpiesznej analizy wyników badań instrumentalnych rozpoczyna się leczenie, najczęściej w postaci farmakoterapii chemicznej, często związanej z działaniami ubocznymi i powikłaniami. Kiedy to leczenie nie daje efektu, dosyć często i nie zawsze z w pełni uzasadnionych wskazań kieruje się pacjenta na zabieg operacyjny. Kiedy i to zawodzi, już ze znacznie mniejszym przekonaniem kieruje się go na rehabilitację. Ale rehabilitacja w Polsce, mimo, że duży wkład w jej podstawy teoretyczne nie tylko w Polsce ale także na świecie włożył prof. Wiktor Dega, i pomimo tego, że dzięki niej istnieje możliwość osiągania znacznie lepszych wyników leczenia, ciągle w większości polskich placówek służby zdrowia jest metodą traktowaną pół serio.
Jeszcze jednym z ważnych a niedocenianych grzechów głównych polskiej medycyny jest zbyt częste a wynikające z pobieżnej diagnozy i mało skutecznego, związanego z działaniami ubocznymi i powikłaniami leczenia szermowanie pojęciem nieuleczalności wielu schorzeń i związane z nimi często nieuzasadnione, przygnębiające chorych i ich najbliższych złe rokowanie. Tak postępując, zamiast podtrzymywać pacjenta na duchu i mobilizować do angażowania się w proces zdrowienia, lekarze przygnębiają i zniechęcają chorych, obniżając ich odporność, co musi niekorzystnie wpływać na wyniki leczenia i związane z nimi rokowanie.
Najczęstszą, oficjalną interpretacją w pełni uzasadnionego niezadowolenie polskiego społeczeństwa z jakości usług medycznych jest stwierdzenie, że niezadowolenie to jest w głównej mierze spowodowane niedofinansowaniem polskiej medycyny.
Nie ulega wątpliwości, że w porównaniu z wieloma bogatymi krajami świata możliwości finansowe naszej służby zdrowia są mniej niż skromne. Ale czy rozwiązanie tego problemu uzależnione jest tylko od poziomu finansowania? Czy w ramach realnie istniejącego budżetu nie da się nic zmienić, co mogłoby w istotny sposób przyczynić się do poprawy jakości usług medycznych?
Zastanówmy się zatem, w jaki sposób można oszczędniej gospodarować pieniędzmi przeznaczonymi na służbę zdrowia i jak zreformować nasz system ochrony zdrowia, aby bez istotnej potrzeby pochłaniał mniej pieniędzy. W dotychczasowych próbach reorganizacji służby zdrowia trwa nieustanna walka o pieniądze i jakość zmian organizacyjnych z całkowitym pomijaniem najistotniejszych zmian merytorycznych i prawdziwych interesów pacjentów. Dlaczego kolejne dotychczasowe próby różnych pomysłów na reorganizacji funkcjonowania opieki zdrowotnej w Polsce nie polepszają sytuacji?
           Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele, jedną z najistotniejszych a niedocenianych jest filozofia medycyny konwencjonalnej, oparta na mechanistycznym paradygmacie kartezjańsko-newtonowskim, w myśl którego uszkodzoną maszynerię ludzką usiłuje naprawiać lekarz-inżynier. Większość działań medycznych dotyczących profilaktyki, diagnostyki schorzeń, terapii i rokowania opartych jest na filozofii tego paradygmatu. Takie postępowanie nie uwzględniające najnowszej wiedzy na temat zasad funkcjonowania wszechświata, istoty życia, prawdziwej natury człowieka, istoty zdrowia, nowoczesnego podejścia do diagnostyki, terapii i rokowania, choć sprawdzające się w ratowaniu ludzkiego życia, zawodzi w leczeniu coraz częstszych, przewlekłych schorzeń cywilizacyjnych.         
          Pod wpływem wielu dziedzin współczesnej nauki, z fizyką i psychologią na czele w nauce i ludzkiej świadomości coraz powszechniej stary paradygmat mechanistyczny jest zastępowany paradygmatem wszechogarniającej jedności, z zasadniczą zmianą w podejściu do otaczającej nas przyrody i człowieka jako istoty psychosomatycznej i podmiotu wszelkich działań. W miarę wdrażania elementów tej nowej filozofii powoli ale systematycznie podobne zmiany zachodzą także w filozofii medycyny.
          Z energetyki jako podstawy funkcjonowania naszego wszechświata a szczególnie z energetyki procesów życiowych zaczyna wynikać inne spojrzenie na powiązania człowieka z otaczającą go przyrodą, co przekłada się na nowe poglądy na podstawowe problemy medyczne, takie jak istota życia, natura człowieka, zasady skutecznej profilaktyki, diagnostyka schorzeń, istota zdrowia, istota choroby, metody leczenia schorzeń i podstawy do rokowania.
         W nowym paradygmacie należne miejsce znajduje zarówno wiedza i doświadczenie wielu  kontynentów i dawnych kultur jak i najnowsza wiedza naukowa z dziedzin, na których oparte były i są podstawy filozofii medycyny. Z paradygmatu wszechogarniającej jedności wynika także potrzeba a nawet konieczność wielopoziomowej integracji zarówno w samej medycynie jak i integracji medycyny z wieloma wiodącymi gałęziami nauki, nie tylko w sferze teorii ale także praktyki.
Medycyna zintegrowana łącząca w sobie najważniejsze elementy medycyny konwencjonalnej, naturalnej i niekonwencjonalnej, oparta na pogłębionej znajomości więzi człowieka z otaczającą naturą ma szanse powoli ale systematycznie odmieniać oblicze medycyny na bardziej humanistyczne i z zadowoleniem przyjmowane przez pacjentów. Bo medycyna jest dla pacjentów, a nie na odwrót!
          Nowe zasady funkcjonowania medycyny zintegrowanej, łączącej w sobie zalety wielu różnych, zintegrowanych metod nie tylko będą stopniowo coraz lepiej służyć ludzkiemu zdrowiu ale także z zadowoleniem dla swego podmiotu, jakim są pacjenci funkcjonować znacznie taniej. Nabiera to szczególnego znaczenia w najbliższej przyszłości zdominowanej na całym świecie przez kryzys ekonomiczny.
         Doświadczenia wielu krajów Unii Europejskiej a szczególnie naszego najbliższego sąsiada – Niemiec wskazują, że pierwszym, łatwym krokiem w kierunku integracji w medycynie, z zadowoleniem przyjmowanym przez pacjentów, istotnie obniżającym koszty a nie naruszającym dotychczasowych zasad organizacji opieki zdrowotnej jest wdrażanie akupunktury zarówno do medycyny ogólnej jak i specjalistycznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz