poniedziałek, 24 września 2012

Bezpodstawny spór o akupunkturę


Bezpodstawny spór o akupunkturę
Bezpośrednim impulsem do tego tekstu stał się zamieszczony w Onet.pl w dniu 24 września br. artykuł z 18 września 2012 roku w The Times pt. Spór o akupunkturę. Przez przypadek zbiegł się on z realizacją pomysłu tekstu do mojego bloga i na stronę www.ekomed.opole.pl                      pt. Akupunktura metodą stabilizacji energetycznej, psychicznej, mięśniowej                                  i wegetatywnej.  Zanim zamieszczę swój artykuł na ten temat, postanowiłem ustosunkować się do Sporu o akupunkturę.



W miarę jak coraz więcej przodujących krajów świata wdraża akupunkturę do swojej medycyny konwencjonalnej, co jakiś czas pojawiają się dyletanckie, rzekomo naukowe prace na temat wątpliwej skuteczności leczenia tej metody, ochoczo publikowane w mainstreamowych mas media. Najczęściej zarzuca się, że działanie akupunktury to głównie efekt placebo, zapominając, że z każdą, nawet najskuteczniejszą metodą leczenia ściśle związany jest efekt placebo, a więc nasz wewnętrzny lekarz, czyli własne mechanizmy obronne organizmu.  Ogólnie przyjęto, że w każdej metodzie leczenia co najmniej w 30%-tach bierze udział efekt placebo. Co ciekawe w najnowszych publikacjach na ten temat, nie tylko ściśle naukowych, ale także między innymi w mas media (choćby w Planete+) poważni uczeni efekt placebo oceniają nawet na 80% skuteczności działania określonej metody, czy konkretnego leku. Podstawą teoretyczną  takich ocen są najnowsze osiągnięcia fizyki kwantowej i niekonwencjonalnej biologii submolekularnej oraz inżynierii genetycznej.                                                                             Ale konwencjonalnych badaczy działających w interesie lobbystów medycyny konwencjonalnej ta najnowsza, pozytywnie zweryfikowana metodami naukowymi wiedza nie interesuje. Oni mocno trudzą się jakich użyć argumentów aby ich zdaniem skutecznie, przekonująco dla pacjentów podważyć obiektywną wartość akupunktury. A w ich przypadku nie jest to trudne, bo im ma się mniejszą wiedzę na temat tej metody, tym łatwiej znaleźć argumenty na jej niekorzyść.                                                                                                                                        Ostatnio co jakiś czas pojawiają się rzekomo naukowe prace porównujące efekt praktycznie wyłącznie przeciwbólowego działania (choć metoda ta ma o wiele większy zasięg oddziaływań) profesjonalnie wykonywanej akupunktury z przestrzeganiem jej topografii nakłuwania miejsc na powłokach zlokalizowanych poza południkami i punktami akupunktury. Szkoda tylko, że za jedyną podstawę do nakłuć uznają tradycyjną metodę orientalną, oceniającą punkty akupunktury według tak nieprecyzyjnych kryteriów jak cuny – mało dokładną miarę indywidualną, powiązaną z tak trudno porównywalnymi parametrami jak wielkość ciała pacjenta i rozmiary palców akupunkturzysty.                                                                                                          To jeden problem. Drugim, nie mniej ważnym jest receptura punktów nakłuć w poszczególnych schorzeniach (przynajmniej w podejściu przedstawicieli medycyny konwencjonalnej), jakby zapominając, że w praktyce nie występują jednostki chorobowe ale konkretni ludzie z różnymi, osobniczymi cechami psychofizycznymi i wieloma współistniejącymi schorzeniami. Posługując się filozofią tradycyjnej medycyny chińskiej i głęboką wiedzą diagnostyczną z zakresu medycyny orientalnej można sobie z tym problemem skutecznie poradzić. Natomiast opierając się na filozofii mechanistycznego paradygmatu kartezjańsko-newtonowskiego, dominującego od stuleci w medycynie konwencjonalnej,  nie można leczyć akupunkturą bardzo skutecznie, choć dzięki placebo pewien efekt takiego leczenia także jest. Co ważniejsze, jeśli jest on nawet niezbyt duży, to sprawą bardzo istotną jest brak w tej metodzie poważniejszych powikłań i działań ubocznych, tak częstych w zachodnim leczeniu konwencjonalnym. Ale profesjonalnie integrując elementy tradycyjnej medycyny orientalnej z najnowszą medycyną typu zachodniego, a szczególnie elementy najnowszej psychosomatyki i medycyny energetycznej osiąga się efekty leczenia nie ustępujące wynikom największych mistrzów akupunktury wschodniej.                                                                                                                                               Zacznijmy od zasad diagnostyki medycyny zintegrowanej, opartej o hybrydową wiedzę Wschodu i Zachodu. W przypadku akupunktury szczególnego znaczenia nabiera wiedza o procesach energetycznych organizmów żywych i ich powiązaniach z psychiką, mięśniami i autonomicznym układem nerwowym, a w konsekwencji także z układem hormonalnym i immunologicznym.                                                                                                                                  Od dawna trwa spór na temat istoty samych punktów akupunktury i ich tożsamości lub odrębności od mięśniowo-powięziowych punktów spustowych, mięśniowych punktów motorycznych czy tzw. punktów wrażliwych w fibromialgii (tender points). Moja ponad czterdziestoletnia praktyka w zakresie akupunktury upoważnia mnie do poglądu, że w wielu przypadkach są one tożsame, i są tylko różnymi nazwami tych samych elementów. Takie stwierdzenie nabiera szczególnego znaczenia w akupunkturze, akupresurze i w terapii manualnej. Dzięki ich znajomości i integracji z tradycyjną topografią akupunktury badając profesjonalnie palpacyjnie można precyzyjnie i ściśle indywidualnie określić większość punktów nakłuć akupunkturowych. O tym, czy jest to postępowanie właściwe, dobitnie świadczą kliniczne efekty akupunktury zintegrowanej, stosowanej w oparciu o elementy integracji lokalizacji punktów aktualnie nakłuwanych. Taką metodę indywidualnej lokalizacji punktów autor stosuje od początku lat 70-tych i nie jest w tym jedyny. W trakcie Ogólnopolskiej Konferencji Fizyki Medycznej w roku 1974 w Gdańsku, kiedy dr Eustachiusz Gadula przedstawił swoją metodę diagnostyki punktów indywidualnie kwalifikowanych do nakłuć, obecny na sali obrad anestezjolog, prof. Lewiński (tuż po powrocie z Chin, gdzie przebywał przez okres  tygodni wraz z prof. Garnuszewskim na delegacji Ministerstwa Zdrowia) zadał pytanie, czy jest to działanie w oparciu o publikacje prof. Changa (który po 40-latach pobytu w Stanach Zjednoczonych świeżo powrócił do Chin). Okazało się, że były to niemalże identyczne, synchroniczne, choć niezależne od siebie działania tych dwóch praktyków akupunktury.                                                                                                             W zapowiedzianym na wstępie własnym artykule postaram się szerzej wyjaśnić ogólnie sens            i wyniki działania akupunktury. Ponadto zapraszam do szerszej lektury o moich poglądach na temat akupunktury, zawartych w kolejnych postach tego bloga.                

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz