Dlaczego komunikacja z pacjentami jest słabą stroną polskich lekarzy?
Jeśli jakość komunikacji lekarza z pacjentem jest fundamentem medycyny, to od optymalnego rozwiązania problemu stosunków lekarz-pacjent (ale także pacjent - pozostały personel medyczny), a nie tylko od pieniędzy zależy jakość funkcjonowania medycyny. We wzajemnych kontaktach świata medycznego z pacjentami, zarówno w ocenie jakości funkcjonowania służby zdrowia, jak i w dużej mierze w osiąganych wynikach leczenia najważniejszy zawsze był i jest sposób traktowania pacjenta i wzajemne zaufanie. Szkoda, że postęp w medycynie poza zwiększoną możliwością leczenia wielu schorzeń, szczególnie w stanach zagrożenia życia, zaowocował także jej dehumanizacją i zbyt często niewłaściwym, przedmiotowym traktowaniem pacjentów.
Zastanówmy się, co jest przyczyną tego stanu rzeczy:
Zastanówmy się, co jest przyczyną tego stanu rzeczy:
1. Funkcjonowanie medycyny w oparciu o kartezjańsko-newtonowski paradygmat mechanistyczny, w myśl którego człowieka maszynę usiłuje naprawiać lekarz inżynier.
2. Brak selekcji kandydatów na studia medyczne pod kątem cech osobowości i prawdziwych zainteresowań.
3. Programy studiów medycznych oparte na przestarzałej filozofii medycyny, pozbawione szerokich podstaw z zakresu najnowszych osiągnięć fizyki, propedeutyki, psychologii i psychosomatyki.
4. Postępujący zanik wzorców osobowych mistrzów - wykładowców akademickich i lekarzy prowadzących zajęcia praktyczne ze studentami oraz ordynatorów oddziałów szpitalnych w trakcie specjalizacji.
5. Stopniowe i systematyczne ograniczanie roli badania podmiotowego i przedmiotowego, związanego z fizycznym kontaktem lekarza z pacjentem.
6. Nadmierne rozbudowywanie diagnostyki w oparciu o badania instrumentalne, laboratoryjne i obrazowania, kosztem najważniejszego w diagnostyce badania podmiotowego i przedmiotowego.
7. Nadmierna koncentracja na nie zawsze uczciwych statystykach medycznych, często sponsorowanych przez producentów leków.
8. Coraz większy, niekorzystny dla pacjentów wpływ firm farmaceutycznych i producentów sprzętu medycznego na proces szkolenia studentów medycyny i lekarzy.
2. Brak selekcji kandydatów na studia medyczne pod kątem cech osobowości i prawdziwych zainteresowań.
3. Programy studiów medycznych oparte na przestarzałej filozofii medycyny, pozbawione szerokich podstaw z zakresu najnowszych osiągnięć fizyki, propedeutyki, psychologii i psychosomatyki.
4. Postępujący zanik wzorców osobowych mistrzów - wykładowców akademickich i lekarzy prowadzących zajęcia praktyczne ze studentami oraz ordynatorów oddziałów szpitalnych w trakcie specjalizacji.
5. Stopniowe i systematyczne ograniczanie roli badania podmiotowego i przedmiotowego, związanego z fizycznym kontaktem lekarza z pacjentem.
6. Nadmierne rozbudowywanie diagnostyki w oparciu o badania instrumentalne, laboratoryjne i obrazowania, kosztem najważniejszego w diagnostyce badania podmiotowego i przedmiotowego.
7. Nadmierna koncentracja na nie zawsze uczciwych statystykach medycznych, często sponsorowanych przez producentów leków.
8. Coraz większy, niekorzystny dla pacjentów wpływ firm farmaceutycznych i producentów sprzętu medycznego na proces szkolenia studentów medycyny i lekarzy.
9. Ignorowanie przez polityków i decydentów służby zdrowia postępu wielu nauk, wiedza z zakresu których była tradycyjnym źródłem inspiracji i aktualizacji filozofii medycyny.
9. Brak prawidłowego systemu fachowego nadzoru nad jakością funkcjonowania kadr medycznych.
10. Niechęć a często i jawny opór Izb Lekarskich w stosunku do wysiłków zmierzających do integracji w medycynie, mimo zaleceń Unii Europejskiej.
11. Sterowanie sprawami organizacji medycyny poprzez często zmieniające się rządy i układy partyjne, zainteresowane przede wszystkim utrzymaniem się przy władzy, a nie istotnym doskonaleniem funkcjonowania państwa i ochrony zdrowia.
12. Brak poszanowania praw pacjentów i częste traktowanie ich z wyższością zamiast układów poziomych.
13. Tworzenie przez medycynę akademicką i organizatorów służby zdrowia ułudy, że podstawowym sposobem na życie w zdrowiu i leczenie są szczepienia ochronne, bez względu na ich skuteczność i bezpieczeństwo a także instrumentalne badania okresowe oraz ścisłe przestrzeganie zaleceń lekarskich na temat leczenia, choćby nawet ich wynik był odwrotny od zamierzonego.
14. Ograniczanie leczenia do farmakoterapii chemicznej i zabiegów operacyjnych, kosztem wielu bezpiecznych i skutecznych metod naturalnych z kompleksową rehabilitacją psychofizyczną na czele.
15. Częsta psychologiczna jatrogenia, polegająca nie tylko na przedmiotowym traktowaniu pacjentów przez lekarzy ale także na zbyt często przedwczesnym i bezpodstawnym informowaniu pacjentów o nieuleczalności ich schorzeń.
16. Straszenie nieuleczalnością schorzeń owocujące złym rokowaniem, wynikającym z załamania psychicznego pacjenta i jego najbliższych. A przecież podstawowym obowiązkiem dobrego lekarza jest umiejętna mobilizacja pacjenta i jego otoczenia do czynnego angażowania się w proces leczenia i nadzieja podbudowana wiarą w wyleczenie.
17. Nie tylko brak odpowiednich podstaw prawnych do korzystnej dla pacjentów innowacyjności, ale także rozumienie przez innowacyjność przede wszystkim działań związanych z postępem technicznym. Nowych, instrumentalnych metod diagnostyki, nowych leków, nowych zabiegów operacyjnych, nowego wyposażenia laboratoriów i sal operacyjnych. Ale dzieje się to kosztem hamowania tak ważnych i realizowanych z powodzeniem w wielu przodujących krajach świata innowacji polegających na integracji nowych osiągnięć z tradycyjnymi, ważnymi w większości kultur i epok w dziejach ludzkości. Mam na myśli integrację metod medycyny konwencjonalnej z medycyną naturalną i niekonwencjonalną. Takiej integracji od wielu lat oczekują polscy pacjenci, a jej brak jest jednym z istotnych powodów niezadowolenia naszego społeczeństwa z jakości funkcjonowania polskiej służby zdrowia.
18. Niewłaściwe podejście mediów medycznych, nie wyłączając mediów elektronicznych do najważniejszych problemów w polskiej służbie zdrowia. Pilnie obserwują one to, co dzieje się w najbogatszych krajach świata, zamieszczając nawet niewiele nowego wnoszące, publikowane tam wiadomości, kosztem pomijania tego, co z zakresu integracji w medycynie dzieje się w Polsce, Europie czy w krajach innych kręgów kulturowych. Wbrew najnowszej wiedzy przyrodniczej starają się ignorować wszystko, co ma jakikolwiek związek z medycyną naturalną. Jako dowód niech posłuży fakt, że na większości medycznych portali elektronicznych wśród dziesiątków tematów i działów brak działu pt. Medycyna naturalna. Mało, na wielokrotne pytania dlaczego tak się dzieje, nikt nie chce udzielić odpowiedzi.
Te, moim zdaniem podstawowe przyczyny złej komunikacji lekarzy z pacjentami można by stosunkowo łatwo wyeliminować przy innym podejściu do ww. problemów i to bez większych nakładów finansowych. Potrzebne do tego jest jednak głębsze zrozumienie znaczenia i korzyści z rozsądnej integracji w medycynie przez polityków i decydentów medycznych, odpowiednio wspieranych przez Izby Lekarskie i środki masowego przekazu, także, a może nawet przede wszystkim przez media o tematyce medycznej, a ponadto dobra wola i determinacja do podjęcia koniecznych zmian.
Bo medycyna jest dla pacjentów a nie dla lekarzy i decydentów służby zdrowia!
Zgadzam się całkowicie z autorem
OdpowiedzUsuńTrudno byłoby, choćby w ten wyjściowy, werbalny sposób nie zareagować na treści zawarte w powyższym artykule. Wszyscy, niezależnie od wieku, wykonywanego zawodu, zajmowanego stanowiska lub zasobności portfela jesteśmy potencjalnymi pacjentami. Prawie wszyscy też, wcześniej czy później i zupełnie niezależnie od naszego życzeniowego nastawienia mamy, niestety, okazję przekonać się jak prawdziwe jest sprowadzone do banału i truizmu stwierdzenie, że zdrowie jest jedną z największych wartości.
OdpowiedzUsuńDiana
Czy możemy w tej sytuacji pozostać obojętni wobec udanej, uczciwej próby rozwikłania fundamentalnych czynników decydujących o jakości działania ochrony zdrowia i w konsekwencji o zadowoleniu pacjentów? Ignorować tego ostatniego czynnika z całą pewnością nie można bo, jak dobitnie podkreśla Autor, medycyna jest przede wszystkim dla nich. Często epatowani jesteśmy w środkach masowego przekazu spektakularnymi, na miarę kazuistyki, sukcesami które mają wprawdzie swoje znaczenie i zastosowanie oraz budzą zachwyt z uwagi na możliwości ludzkiego umysłu ale to nie one decydują o faktycznym, zauważalnym postępie w jakości świadczonych usług medycznych.
OdpowiedzUsuńRozmyślając dalej nad powyższym problemem dochodzi się rzeczywiście do wniosku, że niewątpliwie doszło do zachwiania równowagi, niekorzystnego w skutkach przesunięcia punktu ciężkości między innymi w relacjach: Badanie podmiotowe i przedmiotowe a badania dodatkowe, medycyna konwencjonalna a naturalna i niekonwencjonalna. Tylko dokładnie przeprowadzone badanie podmiotowe i przedmiotowe pozwala prawidłowo ukierunkować badania dodatkowe (a czasami nawet z nich zrezygnować) i w konsekwencji uczynić je, po uprzedniej analizie, rzeczywiście przydatnymi w procesie diagnostyki i leczenia. Często w swojej pracy spotykam się z sensownymi akceptowalnymi przejawami zainteresowania naturalnymi metodami leczenia oraz medycyną niekonwencjonalną. Często również odnoszę wrażenie, że pacjenci w przeczuciu małego zainteresowania lub też braku akceptacji tych metod w środowisku medycznym (a zwłaszcza lekarskim) niechętnie się do tego przyznają, obawiając się lekceważącego lub wręcz ironicznego potraktowania. A wydaje się, że w medycynie również powinno obowiązywać naturalne prawo popytu i podaży.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony bywam świadkiem, niekiedy powiernikiem, że różni przedstawiciele środowiska medycznego, w tym również lekarze sami korzystają z tych metod w sytuacji zagrożenia własnego zdrowia lub zdrowia najbliższych. Co więc tak naprawdę decyduje o ich postawie wobec pacjentów? Istnieje również grupa bardziej świadomych, aktywnych w procesie leczenia pacjentów, którzy z wyraźną niechęcią a co najmniej z duża ostrożnością odnoszą się do stosowania leków chemicznych, w tym między innymi leków o działaniu przeciwbólowym. Dzieje się tak nawet mimo tego, że wszechobecne, krzykliwe reklamy telewizyjne nie tylko próbują przypisać tej grupie leków właściwe im działanie przeciwbólowe ale wręcz lecznicze, co mija się z prawdą i jest nie do zaakceptowania. Standaryzacja w medycynie, wtłaczanie jej w z góry ustalone procedury nie sprzyja tak koniecznej i jednocześnie oczekiwanej indywidualizacji w podejściu do każdego pacjenta. A przecież to nie my, współcześnie żyjący, tylko poprzednie pokolenia odkryły obiektywną, często intuicyjnie przeczuwaną prawdę, że leczy nie tylko konkretna metoda zachowawcza czy operacyjna, właściwie dobrany lek ale również atmosfera w której ma zastosowanie. Powinna być ona właśnie indywidualnie zróżnicowana ale zawsze pełna życzliwości, zainteresowania i zaufania. Nie bójmy się, poziomy układ w relacji lekarz - pacjent nie odbiera lekarzowi autorytetu, zwłaszcza wśród tych ze zdaniem których rzeczywiście warto się liczyć.
OdpowiedzUsuńPowszechnie dostrzegamy brak pieniędzy w społecznej służbie zdrowia ale jeżeli nie dostrzeżemy innych „braków”, również tych w sposobie naszego myślenia, dobrej woli i determinacji, to również potencjalnie większe pieniądze zostaną prawdopodobnie zmarnowane. Autor pisze nie tylko (jak zwykle) w sposób interesujący, fachowy, nie pomija niczego co mogłoby mieć wpływ na omawiany problem ale również w poczuciu misji społecznej, do której nie czuje się zobowiązany ani nawet zdopingowany przez żadne czynniki zewnętrzne. Jednak to zobowiązuje również tych do których się zwraca, stosownie do ich możliwości i dziedziny działania. Wszyscy możemy wziąć udział w dyskusji, kształtować opinię najbliższego otoczenia (sąsiada, rodziny) wyrazić ją również przy urnach wyborczych. Temat powinien interesować nas wszystkich bo, z całą pewnością, wszystkich nas dotyczy.
OdpowiedzUsuńDiana
Omawiany powyżej problem jest jednym z najistotniejszych a jednocześnie najczęściej pomijanych, lekceważonych lub źle realizowanych w praktyce w polskiej ( i nie tylko) służbie zdrowia. W czasach, w których medycyna zatraca ludzkie oblicze z uwagi na zastraszający i jednocześnie niczym racjonalnym i zarazem uczciwym nieuzasadniony rozrost działań administracyjnych , biurokratycznych, zabezpieczeń prawnych, eksponowanie tego tematu jest absolutnie konieczne .Pozwala to mieć nadzieję ,że wcześniej czy później przyczyni się to do nadania nowej , pożądanej jakości w relacji lekarz - pacjent co nieuchronnie wywrzeć musi wpływ na jakość całościowo pojmowanego funkcjonowania służby zdrowia. Prawidłowa, a więc nacechowana zrozumieniem wagi problemu ,szacunkiem do pacjenta i jednocześnie szczególnym taktem relacja lekarz - pacjent jest zasadniczym czynnikiem decydującym o powodzeniu w podejmowanych działaniach profilaktycznych, diagnostycznych i leczniczych. Rozstrzyga to więc w dużym stopniu ( oprócz fachowej wiedzy do doskonalenia której jesteśmy permanentnie zobowiązani) o przyznawanej nam przez pacjentów racji bytu. Nikt racjonalnie , trzeźwo i długoplanowo myślący nie może wierzyć w autentyczne powodzenie i przetrwanie takiego modelu służby zdrowia, który nie uwzględniałby konieczności ciepłej , poziomej relacji lekarz - pacjent. Skomplikowana, duchowa i psychofizyczna natura człowieka domaga się od osobowości lekarza nie tylko fachowości i chłodnego, racjonalnego jej praktykowania , ale wręcz bycia przyjacielem , jeśli rzeczywiście ma się na względzie dobro drugiego człowieka i sukces w sztuce leczenia. Wszystko co tego nie uwzględnia , próbuje to ignorować lub wręcz temu przeczyć może mieć w oczach obiektywnego obserwatora jedynie pozór prawdziwego, humanitarnego działania. Życzmy sobie, żeby determinacja decydentów służby zdrowia i nas wszystkich w kierunku uzdrowienia relacji lekarz- pacjent osiągnęła taki poziom jaki ma w sprawach mniej godnych uwagi lub wręcz szkodzących jakości funkcjonowania służby zdrowia.
OdpowiedzUsuńDiana
Zgadza się. Zwłaszcza punkt 16 o straszeniu, ja padłam ofiarą straszenia. Rozumiem mobilizowanie pacjenta do leczenia, ale nie w taki sposób, który u mnie doprowadził do załamania nerwowego(a mam dopiero 21 lat).
OdpowiedzUsuń