Bezpośrednim
impulsem do kolejnej publikacji na moim blogu jest cenna, opublikowana na łamach Kuriera Medycyny Praktycznej cenna propozycja Rzecznika
Praw Obywatelskich prof. Ireny Lipowicz utworzenia w
Ministerstwie Zdrowia Departamentu Praw Pacjentów. Jego powołanie i należyta
realizacja proponowanych przez Rzecznika zadań polegających na ochronie i
przestrzeganiu praw pacjentów może być ważnym krokiem w kierunku prawdziwej
naprawy funkcjonowania polskiej służby zdrowia. Gdyby jednak do tego nie doszło
albo stworzony nowy departament nie wywiązywał się należycie z postawionych
przez nim zadań, alternatywą mogłoby być powołanie Ogólnopolskiego Porozumienia
Pacjentów i Lekarzy (lekarzy dobrej woli). Obszerny tekst na ten temat
zamieściłem na tym blogu w październiku 2011 roku. Ponieważ jedna ta propozycja
pozostała bez echa, pozwalam sobie na przypomnienie jej treści.
Zastanówmy się, czy w sytuacji jaka panuje w
polskiej służbie zdrowia porzekadła Nasze
zdrowie w naszych rękach nie powinniśmy odnieść nie tylko do indywidualnej
troski o własne zdrowie ale także do troski o zdrowie polskiej medycyny. Czynne
podejście do poprawy jakości opieki medycznej w naszym kraju staje się zbiorową
koniecznością Polaków, wynikającą z trwającej od dziesięcioleci zapaści tej,
jednej z najważniejszych dziedzin naszego życia. W okresie komunizmu
tłumaczono, że zła jakość funkcjonowania medycyny wynika z sytuacji
ekonomicznej i z ogólnie niskiego poziomem życia w naszym kraju wyniszczonego
wojną. Dlatego po rozpoczęciu procesu transformacji ustrojowej i związanych z
nią wielu zmian mieliśmy prawo spodziewać się, że powoli ale systematycznie
zacznie poprawiać się jakość opieki zdrowotnej. Po paru latach od zmiany
ustroju powstało wrażenie, że oczekiwania te z chwilą powołania Kas Chorych
zaczną się naprawdę realizować. Ale szybko okazało się, że ta zmiana w sposobie
zarządzania pieniędzmi przeznaczonymi na służbę zdrowia nie sprawdza się.
Doszło do ogromnego, podobnego jak w czasach komunizmu marnotrawstwa środków przeznaczonych na tę
działalność, a Kasy Chorych poza budzącym uzasadnione wątpliwości rozdziałem
pieniędzy, nie podejmowały żadnych działań zmierzających do korzystnych zmian
merytorycznych w opiece zdrowotnej.
Równolegle z fatalnym funkcjonowaniem kas chorych w Polsce rozpoczęły
się dyskusje i spory na temat
modelu reorganizacji służby zdrowia. Co nowy rząd, to inne koncepcje, ale
wszystkie ograniczone wyłącznie do spraw własności, zarządzania i finansowania.
Dla wszystkich ekip rządzących i decydentów służby zdrowia jedynym
usprawiedliwieniem dla systematycznie pogarszającej się jakości opieki
medycznej było i nadal jest niedofinansowanie.
Po
paru latach źle funkcjonujące Kasy Chorych zamieniono je na działający jeszcze
gorzej Narodowy Fundusz Zdrowia, podobnie,
a może jeszcze bardziej niegospodarny jak Kasy Chorych. Mimo nieustannie toczących
się sporów na temat modelu funkcjonowania polskiej służby zdrowia pomiędzy
politykami różnych opcji, wspieranymi przez doradców medycznych bez pojęcia o prawdziwej opiece medycznej,
jakość funkcjonowania polskiej medycyny systematycznie ulegała i nadal ulega
dalszemu pogarszaniu. Doszło do sytuacji, w której największy wpływ na jakość
funkcjonowania służby zdrowia ma niegospodarny i ślepy na potrzebę zmian
merytorycznych NFZ.
W tym
blogu wielokrotnie wspominałem o różnych, bezowocnych próbach zmiany
istniejącej sytuacji, na której najbardziej cierpią pacjenci, traktowali przez
rządzących i decydentów medycznych jak niewidoczne tło tych działań.
Powodem kolejnego
mojego tekstu na ten temat jest zamieszczony w ostatnim Kurierze Elektronicznym Medycyny Praktycznej Apel Federacji Porozumienia
Zielonogórskiego do polityków o zmiany w systemie. Zaintrygowany
tytułem tego tekstu zacząłem go uważnie analizować i doszedłem do wniosku, że
większość z tych postulatów zasługuje na uwagę, ale podobnie jak we wszystkich
dotychczasowych podejściach do problemu poprawy funkcjonowania polskiej służby
zdrowia zabrakło tam tego, co poza finansowaniem i organizacją pracy jest najważniejsze.
Zabrakło głębszego podejścia do potrzeby istotnych zmian merytorycznych,
związanych z najszerzej pojętą integracją w medycynie. Są to zmiany od dawna
bezskutecznie oczekiwane przez polskie społeczeństwo, a szczególnie przez ludzi
przewlekle chorych. A na dowód, że to stwierdzenie nie jest gołosłowne,
przytaczam ogłoszony niedawno wynik sondy internetowej na temat stosowanych w
Polsce metod leczenia:
Sonda na temat stosowanych metod leczenia
Czy stosujesz medycynę naturalną? Twój głos:
Tak. Jako
dodatek do konwencjonalnej. Ogółem oddano głosów: 10401
Tak. I nie
chodzę do lekarza
|
1224
|
-12%
|
|
Tak. Jako
dodatek do konwencjonalnej
|
3278
|
-31%
|
|
Tak, ale
tylko ziołolecznictwo
|
1730
|
-17%
|
|
Tak, ale
tylko homeopatię
|
307
|
- 3%
|
|
Nie. Wolę
normalne lekarstwa
|
2971
|
- 28%
|
|
Nie mam
zdania
|
891
|
- 9%
|
|
Wyraźnie widać, że wyraźna większość ankietowanych
opowiada się za łączeniem metod konwencjonalnych z metodami naturalnymi i
niekonwencjonalnymi. W tej sondzie uderza fakt, że tylko 28% ankietowanych
farmakoterapię chemiczną uważa za normalne lekarstwa. To niewątpliwa zasługa
edukacji w ramach medycyny konwencjonalnej.
Choć FPZ w tym tekście swoje propozycje nazywa
merytorycznymi, to takimi są one tylko w wąskim zakresie, ograniczając się do:
o
zatrzymania lawinowego wzrostu
nakładów na leczenie szpitalne,
o zamiast na medycynę naprawczą, skierowania priorytetów
na profilaktykę i wczesne wykrywanie schorzeń,
o dążenia do wysokiej jakości świadczeń zdrowotnych,
o odbudowy prestiżu lekarza rodzinnego i lekarzy
pozostałych specjalności jako wykwalifikowanych, wysokiej jakości
profesjonalistów,
o poprawy jakości kształcenia przed i podyplomowego i zapewnienia
priorytetu kształceniu lekarzy rodzinnych,
o w celu zachowania ciągłości opieki nad pacjentem,
przywrócenia optymalnych relacji pomiędzy lekarzami rodzinnymi a gabinetami
specjalistycznymi, szpitalami i ratownictwem
medycznym,
o
przywrócenia zasady, że
praktyka lekarza rodzinnego powinna być miejscem zaspokajania podstawowych
potrzeb zdrowotnych pacjenta.
Postulat poprawy kształcenia przed- i podyplomowego
lekarzy jest ze wszech miar słuszny, ale zbyt ogólny, bez podawania
jakichkolwiek propozycji, na czym miałaby ta poprawa polegać. Bardzo słuszna
jest także propozycja optymalizacji relacji pomiędzy podstawową opieką
medyczną, placówkami specjalistycznymi, szpitalami i ratownictwem medycznym. W
takich relacjach od dawna funkcjonują różne służby medyczne w większości
przodujących krajów świata. Trudno także nie zgodzić się z propozycją, żeby
praktyka lekarza rodzinnego, czy innych placówek medycyny ogólnej była miejscem
zaspokajania podstawowych potrzeb zdrowotnych pacjenta.
Ale pisząc o dążeniu do wysokiej jakości świadczeń
zdrowotnych, ani słowem nie wspomniano się na czym ma to polegać. Podobnie nie
wspomina się na czym ma polegać odbudowa prestiżu lekarza rodzinnego i lekarzy
specjalistów. Bo jeśli wyłącznie na typowym postępowaniu konwencjonalnym, z
często przedmiotowym traktowaniem pacjenta i ograniczaniem się do
farmakoterapii chemicznej, to odbudowa prestiżu jest mało realna.
Część propozycji FPZ na
temat poprawy funkcjonowania polskiej medycyny choć jest merytoryczna, jest
niestety zbyt ogólnikowa, by nawet ich realizacja mogła spowodować istotne,
korzystne zmiany w polskiej służbie zdrowia.
Wiele przyczyn złożyło
się na to, że od paru dziesięcioleci w wielu krajach świata rozpoczął się
proces integracji w medycynie i z medycyną. Największe znaczenie w tym procesie
odgrywa integracja medycyny konwencjonalnej z medycyną naturalną i
niekonwencjonalną. W istotny sposób zmienia to nie tylko filozofię medycyny,
ale także praktykę medyczną, poprawiając wyniki leczenia, zwiększając jego
skuteczność i bezpieczeństwo. Co bardzo istotne, integracja w medycynie w
latach narastającego kryzysu światowego przynosi wymierne korzyści finansowe,
jednocześnie zwiększając zadowolenie pacjentów ze sposobu prawidłowego
funkcjonowania medycyny zintegrowanej.
Choć proces ten
zalecany przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) zachodzi w wielu krajach
świata, to Polska jest tu niechlubnym wyjątkiem, wybitnie opornym na
jakiekolwiek próby integracji medycyny konwencjonalnej z naturalną i
niekonwencjonalną. I niewiele pomagają nawet wyraźne w tym względzie zalecenia
Rady Europy i Unii Europejskiej.
W większości krajów do metod nazywanych CAM (Complementary/Alternative
Medicine) zalicza się: homeopatię, akupunkturę, ziołolecznictwo, antropozofię,
tradycyjną medycynę chińską, osteopatię i chiropraktykę. Podstawą polityki zdrowotnej, głoszonej przez
wiele krajów UE jest pozostawienie pacjentom wolnego wyboru metody leczenia.
Nawiązując do Deklaracji Światowego Związku Lekarzy z 2008 roku co do zawodowej
autonomii oraz niezależności praktyki, każdy lekarz posiada swobodę wykorzystywania oceny opieki i leczenia własnych
pacjentów, bez wpływu na nie nieuzasadnionych nacisków ze strony osób trzecich
lub zewnętrznych ugrupowań.
Założenia Programu Medycyny Tradycyjnej na lata 2002 - 2005
określają rolę i zakres działania medycyny tradycyjnej oraz
komplementarnej/alternatywnej między innymi przez: Pomoc i ułatwienie integracji TM/CAM z narodowym systemem opieki
medycznej przez tworzenie i wdrażanie do systemu opieki zdrowotnej odpowiednich
programów, przez promowanie bezpieczeństwa, skuteczności i jakości TM/CAM,
szerzenie podstawowej wiedzy (również tej evidence-based) na ten temat oraz
dostarczanie państwom-członkom standardów dotyczących zapewnienia i kontroli
jakości. Regulacje Unii
Europejskiej: Tak brzmi Decyzja Nr 1982/2006 EC Parlamentu Europejskiego oraz Rady
Europy z 18 grudnia 2006, określająca Siódmy Ramowy Program Wspólnoty
Europejskiej na lata 2007-2013, dotyczący badań, rozwoju technologicznego oraz
działalności poglądowej (dowodowej) poprzez:
…przełożenie osiągnięć (wyników)
klinicznych na praktykę kliniczną; tworzenie podstaw wiedzy celem zastosowania
jej przy podejmowaniu decyzji klinicznych (praktycznych) oraz zastosowanie
osiągniętych wyników w praktyce (klinicznej), ze szczególnym uwzględnieniem
bezpieczeństwa pacjenta i lepszego wykorzystania leków (w tym z ostrożną ocena
farmakologicznego ich działania oraz naukowo przetestowanych leków stosowanych
przez CAM, jak również uwzględniając specyfikę dzieci, kobiet i starszej
populacji.
A
oto Decyzja Rady i Parlamentu Europejskiego,
wydająca Drugi Program Wspólnotowego Działania w zakresie zdrowia (na lata
2008-2013): …Program ten powinien uznać ważność całościowego (holistycznego)
podejścia do zdrowia publicznego i wziąć pod uwagę jeśli jest to właściwe
(konieczne)działania CAM przez naukowe LUB
kliniczne dowody…
W Polsce decyzją
Ministerstwa Zdrowia pod koniec lat 90-tych akupunkturę, a w 2004 roku leczenie
homeopatyczne zdecydowano pozostawić wyłącznie w rękach lekarzy, najczęściej
pracujących w placówkach prywatnych, bo w innych ciągle nie ma zgody na ich
oficjalne stosowanie. Rozpoczęty w 2003 roku proces legislacyjny do dnia
dzisiejszego nie został zakończony. Biorąc pod uwagę fakt, że w naszym kraju
mimo długotrwałych oczekiwań przez pacjentów na rozpoczęcie procesu integracji
medycyny konwencjonalnej z medycyną naturalną i niekonwencjonalną politycy,
decydenci służby zdrowia i NFZ ani Izby Lekarskie czy inne organizacje
lekarskie nie usiłują rozpoczynać działań na rzecz tych oczekiwań, zastanówmy się, czy w dobie szeroko
rozpowszechnionego Internetu nie warto byłoby pomyśleć o powołaniu
Ogólnopolskiego Porozumienia Pacjentów i Lekarzy, którego celem byłoby wymuszenie
na decydentach naszego kraju rozpoczęcia procesu integracji w medycynie z
korzyścią dla pacjentów, lekarzy i budżetu państwa.
P.S. Treść
tego posta pozwalam sobie przesłać do wiadomości Pani Profesor Ireny Lipowicz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz