Dzień Wiedzy o Antybiotykach Europa od paru lat obchodzi
18 listopada. Mimo że w tym roku już nastąpił prawdziwy wybuch mocno spóźnionej
wiosny, to nadal utrzymuje się zwiększona zachorowalność związana z przedłużającym
się okresem zimowym. Mało, w ostatnich dniach
dołączyły się do niej jeszcze liczne objawy alergiczne, przez wielu lekarzy
często leczone również antybiotykami. Stąd mój powrót na tym blogu do problemów
związanych z antybiotykami. Drugim,
równie ważnym powodem poruszania tego tematu jest ukazanie się dziś w
Internecie fragmentu artykułu z „Polityki” pt. Zabiją nas superbakterie? Antybiotyki przestają działać. W celu
zwrócenia większej uwagi na znaczenie ciągle zbyt mało docenianych zagrożeń
płynących z nadużywania antybiotyków przytaczam zarówno treść przedruku
artykułu z Polityki, jak i własny
spot z tego bloga z listopada roku 2010.
Zabiją nas superbakterie? Antybiotyki przestają działać Wyhodowaliśmy
superbakterie odporne na większość antybiotyków. Ich rozprzestrzenianiu sprzyja
brak higieny w szpitalach, niedouczenie personelu medycznego i nietrafione
oszczędności – czytamy w najnowszej "Polityce".
Zdaniem prof. Marka Gniadkowskiego, kierownika Zakładu Mikrobiologii
Molekularnej z Narodowego Instytutu Leków, nie ma wątpliwości, że właśnie
spełniły się najczarniejsze przewidywania co do skuteczności antybiotyków. – Od 20 lat przestrzegano, że antybiotyki przestaną
działać i cofniemy się do czasów, kiedy wielu zakażeń nie można było
niczym wyleczyć. Ta czarna wizja wydawała się niektórym mało realna,
a jednak stało się – atakują nas zarazki-potwory, a zaczyna brakować
amunicji, która mogłaby je pokonać – wyjaśnia. Lekarze przyznają, że coraz
częściej dochodzi do sytuacji, w której nie wiadomo, jak pomóc choremu
człowiekowi, bo żaden ze stosowanych specyfików nie działa. Jak podkreśla
"Polityka", to już nie przelewki - "przyzwyczajeni
do sukcesów kuracji antybiotykowych w zwalczaniu banalnych infekcji
oskrzeli czy dróg moczowych, z niedowierzaniem przyjmujemy wieści o
zdrowych ludziach, którzy w XXI w. padają ofiarą bakterii". Przykłady? Oporny na niemal wszystkie znane antybiotyki szczep
gronkowca złocistego zabija rocznie w USA 19 tys. osób. W Azji z powodu
oporności zarazków co pięć minut umiera dziecko, a w Europie odnotowuje się ok.
25 tys. powodowanych tym przypadków. Niewykluczone jednak, że te statystki są
zaniżone – na skutek szpitalnych zakażeń w samych Niemczech umiera ok. 15 tys.
ludzi rocznie. Również w Polsce statystyki nie są precyzyjne. Często śmierć z
powodu zarazków odnotowywana jest jako niewydolność narządowa. A lekarze
przyznają, że zdarza im się podawać antybiotyki, choć wiedzą, iż one nie zadziałają
– ze strachu przed prokuraturą.
– Nikt mi wtedy nie zarzuci, że nie próbowałem ratować chorego. Rodzina
nie uwierzyłaby, że w świetnie wyposażonym szpitalu mamy do zaoferowania chorym
to, co w XIX w., czyli praktycznie nic – mówi pewien anestezjolog. Inny lekarz
przyznaje, że w ekstremalnych sytuacjach kilka razy podał chorym… czosnek,
który może pomóc w likwidacji opornych szczepów bakterii. Wszystkiemu winne są
tzw. karbapenemazy, czyli enzymy niszczące większość antybiotyków. Bakterie
produkują je w odpowiedzi na skierowaną przeciwko nim broń. I co gorsza, są one
dziś w powszechnych zarazkach, które powodują bardzo częste i poważne zakażenia – np.
Escherichią coli. Jak czytamy w "Polityce", niestety rozprzestrzenianiu się
opornych zarazków sprzyjają szpitale. Brakuje izolatek, personel nie jest
wyczulony na ten problem, a współpraca z pracowniami mikrobiologicznymi
nierzadko kuleje. Dodatkowym
problemem jest dodawanie antybiotyków do zwierzęcych pasz przez hodowców czy rozpylanie
ich w sadach dla ochrony przed szkodnikami. Ich dawki są bowiem zbyt małe, by
zwalczać infekcje, ale wystarczające do zabicia form wrażliwych i ekspansji
opornych szczepów bakterii. Zdaniem
naukowców zagrożenie jest na tyle poważne, że można je porównywać np. z
terroryzmem. Każdego z nas może bowiem czekać śmierć z powodu błahej
infekcji bakteryjnej. Więcej w dzisiejszej "Polityce".
(Polityka, Onet/JM;GK)
Kończy się era nadużywanej metody
leczenia
Wprowadzenie
18 listopada Europa obchodzi Dzień Wiedzy o Antybiotykach. Został on
ustanowiony w 2008 roku przez Komisję Europejską na wniosek Europejskiego
Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób. Celem Europejskiego Dnia Wiedzy
o Antybiotykach jest zwrócenie uwagi i podniesienie świadomości
zarówno społeczeństwa, polityków jak i profesjonalistów medycznych na
temat niezwykle groźnego zjawiska w obszarze zdrowia publicznego, jakim
jest narastająca i szybko rozprzestrzeniająca się oporność na antybiotyki
wśród drobnoustrojów wywołujących najważniejsze i najpowszechniejsze
zakażenia u człowieka. Narastająca oporność jest tym bardziej niebezpieczna, że jednocześnie
zmniejszyło się zainteresowanie firm farmaceutycznych poszukiwaniem nowych
leków przeciwko drobnoustrojom. W ostatnich 20 latach wprowadzono jedynie
dwa nowe antybiotyki i to o bardzo wąskich wskazaniach. Dlatego
jedynym wyjściem obecnie jest racjonalna antybiotykoterapia i stosowanie
antybiotyków jedynie tam, gdzie mogą one naprawdę przynieść korzyść. Z badań,
przeprowadzonych w październiku 2010 roku na zlecenie Narodowego Instytutu
Leków przez firmę Millward Brown SMG/KRC wynika, iż odsetek osób stosujących
antybiotyki jest w Polsce wciąż wysoki: 37% dorosłych Polaków stosowało
antybiotyki w ciągu ostatnich 12 miesięcy, a 57% - w ciągu
ostatnich 24 miesięcy.
Podstawowa opieka zdrowotna odpowiada za około 80-90% wszystkich recept na
antybiotyki, wystawianych głównie w związku z zakażeniami dróg
oddechowych. Istnieją dowody na brak konieczności stosowania antybiotyków
w wielu przypadkach zakażeń dróg oddechowych oraz na to, że układ
odpornościowy pacjenta jest wystarczająco silny w skutecznym zwalczaniu
banalnych zakażeń. Niepotrzebne przepisywanie antybiotyków w podstawowej
opiece zdrowotnej jest zjawiskiem złożonym, jednak w głównej mierze wiąże
się z takimi czynnikami, jak błędna interpretacja objawów, niepewność
diagnostyczna oraz niewłaściwie odczuwane oczekiwania pacjentów.
Kluczowe znaczenie ma nie uleganie nieuzasadnionym
życzeniom chorych, a jakość komunikacji z pacjentem. Badania wykazują, że
w warunkach POZ zadowolenie pacjentów zależy bardziej od skutecznej
komunikacji, niż od otrzymywania recept na antybiotyki, a przepisywanie
antybiotyku w związku z zakażeniem górnych dróg oddechowych nie
zmniejsza liczby kolejnych wizyt w gabinecie lekarza. Uzyskanie
profesjonalnej porady lekarskiej ma wpływ na postrzeganie choroby przez
pacjenta, jego postawę wobec niej i poczucie konieczności zastosowania
antybiotyków. Pacjenci powinni być informowani o oczekiwanym przebiegu
choroby, realistycznym czasie wyzdrowienia i metodach samodzielnego
zwalczania choroby.
Nie wytrącajmy sobie z rąk
cennych zdobyczy medycyny ! W
roku 1960 kończąc studia medyczne byłem szczęśliwy, że mając do dyspozycji tak
wspaniałą broń jak antybiotyki, będę miał szansę znacznie skuteczniej leczyć
pacjentów, niż moi starsi koledzy sprzed ery antybiotykowej. Pamiętam jak
wielkie wrażenie na mnie, jako 10-letnim chłopcu robiły spektakularne wyniki
leczenia zapalenia płuc i wielu innych schorzeń zapalnych po zastosowaniu
Penicilliny. W niedługim czasie wyprodukowano drugi antybiotyk o nazwie
streptomycyna, z którym wiązano wielkie nadzieje w związku z likwidacją zmory
tamtych czasów, jaką była gruźlica. Ale stosunkowo szybko życie mnie
przekonało, że nie ma róży bez kolców. Kiedy
w trakcie stażu przeddyplomowego w roku 1961 u mojego 6-miesięcznego syna
Mariusza wystąpiło zapalenie ucha środkowego, nie reagujące na doustną Penicillinę
(o nazwie V-cillina), podałem dziecku, jak się później okazało nieco za dużą
dawkę streptomycyny, ale zaledwie w parę
dni później stan zapalny ucha
ustąpił. W niedługim czasie jednak okazało się, że po tej kuracji przez okres
2-3 lat u dziecka utrzymywało się wyraźne osłabienie słuchu. Tak po raz
pierwszy miałem okazję obserwować i to na własnym dziecku dotychczas znane mi
tylko z teorii działanie uboczne tego leku i
powikłanie w postaci czasowego uszkodzenia słuchu. Ale w tym czasie mimo
to byłem zagorzałym zwolennikiem antybiotykoterapii, która na wiele lat
zmieniła oblicze medycyny i w istotny sposób poprawiła wyniki leczenia wielu
groźnych schorzeń. Już na początku lat 50-tych w medycynie zapanowała moda na
antybiotykoterapię. Jednak w pierwszym okresie jej stosowanie ograniczały dwa
istotne czynniki - trudna dostępność
antybiotyków i w pierwszym okresie stosunkowo wysoka cena. Z czasem nie było
już problemów z dostępnością coraz to nowszych antybiotyków a ich cena dla
ubezpieczonych przestala być przeszkodą. W międzyczasie co prawda zaczynały
pojawiać się pierwsze informacje o mielotoksycznych, czy uszkadzającym funkcje
narządów miąższowych działaniach niektórych antybiotyków (m.in. dotyczyły one
słynnej w tym czasie Detreomycyny, czy syropu dla dzieci o nazwie Detreopal),
ale większość lekarzy nie przywiązywała do nich większego znaczenia. Po pewnym
czasie pojawił się kolejny antybiotyk, niemal panaceum o nazwie Oxyterracyna, o
szerokim spektrum działania, przed którym jednak dosyć szybko zaczęto
przestrzegać, jako przed groźnym lekiem wywołującym oporność na wiele szczepów
bakteryjnych. Ale było to zjawisko na tyle nowe, że wielu lekarzy wszelkie
ostrzeżenia na ten temat przyjmowało przymrużeniem oka. Nie tylko ordynowali
ten antybiotyk swoim pacjentom, ale Oxyterracynkę
także zażywali sami przy byle banalnej infekcji. Ciągle mam żywo w pamięci
jednego z kolegów szpitalnych, chirurga dziecięcego, u którego w drugiej
połowie lat 60-tych z tego powodu wystąpiły poważne powikłania w postaci groźnych
infekcji, opornych na wszystkie ze znanych wtedy antybiotyków. Mimo leczenia w
wielu klinikach polskich i zagranicznych, po niecałym roku leczenie tego kolegi
w kwiecie wieku, cenionego specjalisty, ojca dwojga dzieci w wieku
przedszkolnym, zakończyło się zgonem. Ale
moda na antybiotyki, stosowane często także z wielu banalnych powodów
zadomowiła się na stałe i praktycznie,
mimo coraz częstszych ostrzeżeń trwa nadal, zarówno w świecie lekarskim jak i
wśród pacjentów i ich rodzin. Od lat, kiedy zadaję wielu kolegom lekarzom
kłopotliwe pytania na ten temat, w odpowiedzi słyszę, że często oni także nie
widzą wskazań do antybiotyku, ale zapisują go pod presją pacjentów. Wtedy
często zadaję pytanie, a kto tą modę wśród pacjentów rozpowszechnił? Odkrycie przez Ludwika Pasteura świata
mikroorganizmów, które w określonych warunkach mogą być chorobotwórcze,
spowodowało modę na leczenie najpierw sulfonamidami, a potem i antybiotykami,
mimo, że sam Pasteur przez większość swego niezwykle płodnego życia intensywnie
poszukiwał różnych, skutecznych metod
zwalczania chorobotwórczych mikroorganizmów. Ale w oficjalnej historii medycyny
został zapamiętany wyłącznie jako uczony i odkrywca, który pokazał jak zwalczać
chorobotwórcze mikroorganizmy bez szerszego spojrzenia na ten problem. A
przecież nie wszystkie mikroorganizmy są chorobotwórcze i to czy staną się nimi
zależy od wielu istotnych czynników. Pod koniec życia Pasteur zrozumiał, że
jego pierwotne koncepcje na temat schorzeń wywoływanych przez mikroorganizmy
były błędne. Dał temu wyraz w długo ukrywanej przez medycynę akademicką opinii,
że na stopień szkodliwości poza działaniem różnych zarazków ma
wpływ jakość otaczającego środowiska,
stan psychiczny człowieka i ogólna odporność organizmu. Ale pod wpływem prac Pasteura
ludzkość zafascynowana odkryciem świata drobnoustrojów, zachęcana przez producentów leków rozpoczęła energiczną
walkę z nimi, po drodze zapominając, że bez mikroorganizmów nie byłoby możliwe
życie na Ziemi, bo gleba byłaby martwa a nasz przewód pokarmowy nie mógłby
pełnić wielu funkcji odpowiedzialnych za życie w zdrowiu. Dlatego trudno pojąć
czemu dysponując wiedzą na te tematy, nadal przez liczne działania podejmowane
w interesie wielu nieoficjalnych grup nacisku, z uporem godnym lepszej sprawy
poprzez szkodliwe, chemiczne metody uprawy gleby a ostatnio także poprzez
zabiegi inżynierii genetycznej (GMO) niszczone jest otaczające nas środowisko
naturalne, którego przecież jesteśmy integralną częścią. Oficjalnie działania
te uzasadnia się szybkim tempem wzrostu populacji ludzkiej i koniecznością jej
wykarmienia, choć bez wątpliwości widać, że działania te prowadzą nas w
kierunku odwrotnym do oficjalnie deklarowanego. Najbardziej spektakularnym
efektem tych działań, coraz poważniej zagrażającym naszemu zdrowiu i życiu są
skutki rozpowszechniania na coraz większą skalę inżynierii genetycznej i upraw
GMO. Tymczasem zarówno głębsza analiza historycznych metod produkcji,
przetwarzania i przechowywania żywności, jak i wiele technologii
proekologicznych metod uprawy roślin, z tzw. efektywnymi mikroorganizmami prof.
Teruo Higi na czele pokazują nam inną drogę dalszego rozwoju ludzkości,
zgodnego z prawami natury. Nadal kontynuując wiele działań antyekologicznych,
podkopujemy fundament własnej egzystencji w interesie grup nacisku zbyt
pazernych, aby dostrzec odlegle skutki swoich działań. Główne powody nadużywania antybiotyków: *Odkrycie
mikroorganizmów, które bez głębszej analizy uznano za chorobotwórcze. *Kształcenie
studentów medycyny i lekarzy sponsorowane przez firmy farmaceutyczne,
produkujące antybiotyki w duchu fascynacji osiągnięciami farmakoterapii
syntetycznej a szczególnie antybiotykoterapii.
*Lobbing
producentów leków na rzecz antybiotykoterapii. *Mało przemyślana edukacja społeczeństwa na temat zasad życia w zdrowiu
i skutecznego leczenia. Promowanie fascynacji farmakoterapią chemiczną i
antybiotykoterapią. *Oczekiwanie przez pacjentów natychmiastowych wyników
leczenia dzięki postępowi w medycynie. *Krytyczne
stanowisko medycyny konwencjonalnej do tradycyjnych, naturalnych metod
profilaktyki i terapii. *Ogłupianie
społeczeństwa kłamliwymi reklamami w mas media. *Zatajanie przed ludźmi opinii Ludwika
Pasteura na temat najważniejszych czynników odporności i warunków życia w
zdrowiu oraz ostrzeżeń odkrywcy Penicilliny Aleksandra Fleminga przed możliwością
wywołania oporności bakterii na Penicillinę.
Jeszcze
ciągle wielu lekarzy nadużywa antybiotykoterapii, jak gdyby wierzyli, że jest
to łatwa droga do życia w zdrowiu a także szybka, skuteczna i bezpieczna metoda
leczenia.
W
związku z tym rodzi się pytanie skąd, taką wiedzę zaczerpnęli i jak ta wiedza
ma się do prawdy o rzeczywistości? Że jest to droga w kierunku przepaści już od
pewnego czasu wydają się także rozumieć (albo raczej w praktyce brać pod uwagę)
firmy farmaceutyczne produkujące antybiotyki, bo mimo, że zysk jest ciągle dla
nich dobrem najwyższym, od pewnego czasu zaczynają tracić zainteresowanie
produkcją nowych antybiotyków. A może
dotarło do ich świadomości, że idąc tą drogą doprowadziły świat do jednej z
przepaści i coraz szybciej kończy im się ta żyła złota?
A gdzie przez ostatnie
dziesiątki lat była medycyna akademicka i jej autorytety?
Coraz powszechniej wiadomo i to nie
tylko dzięki lekarzom, że powodzenie kuracji antybiotykowej zależy jednak nie
tylko od samych bakterii - ich agresywności czy oporności na leczenie - ale i
od organizmu konkretnego człowieka. Rośnie także powszechna świadomość, że im
częstsza i bardziej uporczywa antybiotykoterapia, tym więcej rozwija się
grzybów i bakterii antybiotykoopornych. Wyraźnie widać, że przegrywamy w
nierozważnej walce z mikroorganizmami ! Polska niestety należy do grupy siedmiu
krajów o najwyższym dziennym zużyciu antybiotyków w Unii Europejskiej. Często niezgodnie z zaleceniem lekarzy
pacjenci wcześniej przerywają prawidłowo przebiegającą kurację (nawet bez
działań ubocznych i powikłań). W innych przypadkach chorzy bez konsultacji
lekarza, sami podejmują decyzję o leczeniu antybiotykami, gromadzonymi w swoich
apteczkach lub udostępnianymi im przez bliższe lub dalsze otoczenie. Najczęściej
stosowanie antybiotyków w
większości zakażeń układu oddechowego jest niepotrzebne, gdyż wywoływane są one
zazwyczaj przez niewrażliwe na antybiotyki wirusy. Od
lat toczy się swoisty wyścig pomiędzy nami a chorobotwórczymi organizmami.
Bakterie wygrywają z nami choćby dlatego, że ich cykl rozwojowy przebiega
tysiące razy szybciej niż ludzi, dzięki czemu skutecznie wytwarzają coraz to
nowe szczepy, oporne na kolejne antybiotyki. Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO):
Ten wyścig zbrojeń pomiędzy nami a mikroorganizmami niestety może
zakończyć się naszą przegraną i nastaniem ery postantybiotykowej, kiedy to
gwałtownie wzrośnie śmiertelność z powodu chorób zakaźnych. Wszyscy
są zgodni co do tego, że konieczne jest ograniczenie stosowania antybiotyków,
m.in. przez nie podawanie ich w przypadkach zakażeń wirusowych. I dlatego
niezbędne staje się opracowanie szybkich metod diagnostycznych, wykazujących
bakteryjne, bądź wirusowe pochodzenie infekcji.
Z badania pt.: Przydatność szybkich
testów CRP w codziennej pracy lekarza rodzinnego wynika, że zrobienie
takiego testu oznacza spadek liczby pacjentów, którym wypisano antybiotyk aż o
85 procent! Przy prawidłowej interpretacji wyników te testy pomogą nam
ograniczyć stosowanie antybiotyków - mówi prof. Andrzej Steciwko, prezes
Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej. Amerykanie postępują w takich sytuacjach inaczej: wykonują antybiogram wymazu z gardła i jeśli
wyhodują gronkowca złocistego, antybiotyku nie podają. Jeśli natomiast wyhodują paciorkowca –
antybiotyk podają zgodnie z antybiogramem. Każdego dnia antybiotyki przyjmuje aż 25 na
każdy tysiąc Polaków! Tylko w czterech europejskich krajach ten wskaźnik jest
jeszcze wyższy. To oznacza, że leczymy ludzi na ślepo - mówi prof. Waleria
Hryniewicz, przewodnicząca Narodowego Programu Ochrony Antybiotyków. Stosowane
pochopnie antybiotyki mogą prowadzić do eliminacji naturalnej flory
bakteryjnej, która w dużej mierze chroni nas przed kolonizacją i zagrożeniem ze
strony patogennych drobnoustrojów. Co gorsza, ta naturalna flora, poprzez
ciągłe poddawanie jej działaniu antybiotyków
staje się oporna i może przekazać
tę cechę bakteriom powodującym ciężkie zakażenie. W rezultacie, gdy
rzeczywiście trzeba sięgnąć po antybiotyki - bo mamy zakażenie bakteryjne
wywołane przez pneumokoki, gronkowce czy paciorkowce - okazuje się, że bakterie
te nie reagują na te leki. W latach 90. XX w. choroby bakteryjne i wirusowe
stały się znowu ogólnoświatowym problemem. Oporne szczepy szerzą się w
błyskawicznym tempie. Do tego przybywa pacjentów o obniżonej odporności na
zakażenia. Coraz częściej mówi się o erze
poantybiotykowej. Obserwowany wzrost oporności drobnoustrojów ma
bezpośrednie konsekwencje - to komplikacje zdrowotne i wyższa śmiertelność
pacjentów oraz rosnące koszty leczenia. Szpitale stały się wylęgarnią bakterii
bardzo zjadliwych i opornych niemal na wszystko - mówiła podczas spotkania
w Warszawie dr Małgorzata Fleischer z Akademii Medycznej we Wrocławiu. Im mniejsza dbałość o higienę, tym częściej
trzeba stosować antybiotyki - dodaje. Ale około 90 procent wszystkich antybiotyków zapisują lekarze ambulatoryjni
- szacuje profesor Hryniewicz. Problemem
oporności antybiotykowej bakterii zajmuje się m.in. Światowa Organizacja
Zdrowia i Komisja Europejska. Polskę, jako członka Unii Europejskiej
zobowiązano do ustanowienia międzysektorowego mechanizmu, który pozwoli
ograniczać narastanie i rozprzestrzenianie się opornych szczepów bakterii. W
odpowiedzi na te zalecenia minister zdrowia ustanowił w Polsce w 2004 r.
Narodowy Program Ochrony Antybiotyków. Podczas gdy światowe
media ekscytują się świńską grypą i innymi sztucznymi zagrożeniami, na świecie
po cichu rozwija się pandemia, która może dokonać prawdziwego spustoszenia. To
bakterie odporne na antybiotyki. Superbakterie zbierają już śmiertelne żniwo na
Zachodzie. Właśnie dotarły do Polski. Dziś znowu ludzie umierają z powodu pneumokokowych zapaleń płuc, opon
mózgowo-rdzeniowych czy sepsy. Dlaczego? Bo nie działają podstawowe
antybiotyki, a zanim terapia zostanie zmodyfikowana, może być już za późno. Pojawiają
się także nowe superbakterie, na przykład pałeczki Klebsiella czy
Acinetobacter, odporne na wszystkie dostępne antybiotyki. Najtrudniejsza
sytuacja jest w szpitalach wysokiego stopnia specjalizacji, szczególnie w
oddziałach intensywnej terapii, gdzie konieczne do uratowania życia jest
intensywne leczenie antybiotykami. Problem nadużywania antybiotyków jest
powszechny na całym świecie. Najwięcej antybiotyków zużywają Japończycy,
Amerykanie, a w Europie – Grecy i Francuzi. Polska jest mniej więcej w środku
stawki krajów europejskich, ale zużycie antybiotyków stale wzrasta. Obecnie
najpoważniejszym zagrożeniem są tak zwane pałeczki jelitowe Klebsiella
pneumoniae, oporne na wszystkie antybiotyki poza kolistyną. Te bakterie
najczęściej atakują chorych w szpitalach; w Polsce mamy właśnie pierwszą falę
tych zakażeń u pacjentów na oddziałach kardiochirurgii, chirurgii ogólnej,
hematologii czy intensywnej terapii. Najczęściej wywołują zapalenia płuc lub
sepsę, obarczone wysoką śmiertelnością. Bywa i tak, że pacjenta nie ma czym leczyć, bo
bakteria oporna jest na wszystkie dostępne antybiotyki. Wtedy jedyna nadzieja w
układzie odporności, który powinien być wspomagany przez nasze leczenie, ale w
większości placówek medycznych w Polsce, bez względu na specjalność, problem
ten z wielu powodów uchodzi uwadze lekarzy. Wygląda na to, że czeka nas
powolny powrót do ery sprzed odkrycia sulfonamidów i penicyliny – oczywiście
nie stanie się to z dnia na dzień, ale musimy założyć, że liczba nowych
antybiotyków jest skończona, a potencjał mutacji bakterii nie. To oznacza, że
nigdy nie skończy się ten wyścig medycyny z bakteriami, zatem konieczne będą
nowe pomysły terapeutyczne, nowe leki, nowe metody walki z zakażeniami, w
szczególności działania profilaktyczne. Ale oprócz problemów
związanych ze skutkami nadużywania antybiotyków, medycyna musi borykać się z
wieloma innymi, poważnymi problemami, związanymi z wielu schorzeniami
cywilizacyjnymi. Warto się głęboko
zastanowić, skąd bierze się coraz więcej nieuleczalnych schorzeń o tzw.
nieznanej etiologii i jaki to może mieć związek z prowadzonymi od wielu lat
zbrodniczymi eksperymentami z bronią biologiczną? W jaki sposób doszło do
powstania chorobotwórczej mykoplazmy i najprawdopodobniej z nią związanych
wielu nieuleczalnych schorzeń, nazywanych cywilizacyjnymi? Życie domaga się pilnej odpowiedzi na te
pytania i podjęcia energicznych działań, które skutecznie staną na przeszkodzie
wielu eksperymentom w ludzkim zdrowiem i życiem. Należy mieć nadzieję, że
główną siłą mogącą wymusić zmianę postępowania bliżej nieokreślonych grup
nacisku może być opinia społeczeństw coraz szerzej i odważniej wyrażana w Internecie i przy urnach
wyborczych. Wiele wskazuje na to, że pierwszą jaskółką, napawającą optymizmem w
tym względzie była zeszłoroczna, spontanicznie zorganizowana, internetowa
presja, która skutecznie zahamowała histerię i zagrażające ludzkości działania
wokół wymyślonej epidemii świńskiej grypy.
Na zakończenie
tego nieco przydługawego tekstu zadajmy sobie pytanie, czy antybiotyki są
jedyną, skuteczną metodą profilaktyki i terapii wielu poważnych schorzeń,
podłożem których są różne infekcje? Na szczęście są podstawy do negatywnej
odpowiedzi na to pytanie. A powodów do takiej odpowiedzi jest przynajmniej
kilka:
1.
Podstawą naszego zdrowia i odporności organizmu w pierwszym rzędzie jest stan
psychiczny i ściśle z nim powiązane funkcjonowania organizmu człowieka jako
istoty psychosomatycznej.
2.
Ważnym czynnikiem środowiska, mającym istotny wpływ na stan naszego zdrowia
jest smog elektromagnetyczny - różne zanieczyszczenia energetyczne środowiska w
postaci fal elektromagnetycznych,
związanych z produkcją i przesyłaniem prądu w skali technicznej ale także z
działaniem wielu urządzeń elektrycznych w naszych domach i najbliższym
otoczeniu, do telefonów komórkowych przy naszej głowie włącznie. Na nasz stan
zdrowia istotny wpływ mają także właściwości energetyczne podłoża, związane z
nimi żyły wodne i różne uskoki tektoniczne. Istnieją różne metody choćby
częściowej ochrony przed szkodliwym oddziaływaniem, ale ciągle wiedza na ten
temat, a szczególnie działania praktyczne są traktowane z przymrużeniem oka a
także chętnie ukrywane przez wojsko, przemysł i
instytucje powiązane z budownictwem.
Musimy także znacznie poszerzyć swoją dotychczasową wiedzę na temat
chemicznego zanieczyszczenia środowiska ale także na temat różnego rodzaju
mikroorganizmów, a szczególnie bakterii i głębiej zrozumieć , że dzięki
większości z nich istnieje życie na
Ziemi i dlatego z wieloma warto się zaprzyjaźnić, jak to robili nasi
przodkowie. Od paru dziesięcioleci drogę
w tym kierunku wskazuje nam japoński uczony, prof. Teruo Higa i jego efektywne mikroorganizmy. Tylko
stosunkowo nieliczne z bakterii są naszym zagrożeniem. Oprócz bakterii
jednoznacznie chorobotwórczych, istnieje także wiele innych, które często z
naszej winy stają się zagrożeniem zdrowia i życia. Natomiast odpowiednio traktowane, mogą nam skutecznie
pomóc w rozwiązywaniu wielu trudnych problemów upraw rolnych, utylizacji
zanieczyszczeń środowiska, troski o stan naszych budowli a nawet ułatwiać skuteczną higienizację najbliższego środowiska.
Konsekwentne
działania proekologiczne, związane ze staraniami o poprawę jakości środowiska z
pomocą przyjaznych mikroorganizmów stworzą nam szansę na produkcję zdrowej
żywności i podstawy do racjonalnego żywienia, od którego w dużym stopniu zależy
stan naszego zdrowia i ogólnej odporności.
3.
Innym, ważnym czynnikiem poprawy zagrożonej od dawna naszej odporności
organizmu są liczne probiotyki, prebiotyki, zioła oraz witaminowe i mineralne
suplementy diety. W tej grupie czynników wspomagających żywienie istnieje także
wiele innych suplementów, produkcja których oparta jest na siarze bydlęcej,
żółtkach jaj kurzych, wielu grzybach o właściwościach leczniczych, produktach
pszczelich, aloesie itp.
4.
Ważnym czynnikiem zdrowia, energii życiowej, radości życia i ogólnej odporności
jest aktywność fizyczna. Optimum tej aktywności to jeden ze skuteczniejszych
sposobów życia w zdrowiu. Zdaniem prof. Wiktora Degi Ruch może zastąpić każdy lek, ale żaden lek nie zastąpi ruchu.
5.
Ogólny styl życia i unikanie wielu szkodliwych używek to dalsza potencjalna możliwość
poprawy stanu naszego zdrowia a szczególnie ogólnej odporności.
Jeśli
konsekwentnie zabierzemy się do edukacji społeczeństw na temat zasad
funkcjonowania otaczającej nas przyrody i życia w zgodzie z przyrodą i zdrowym
stylem życia, możliwe będzie wybitne
ograniczenie zagrożeń ze strony mikroorganizmów, na które dysponując
odpowiednią wiedzą, możemy mieć wpływ w kierunku symbiozy z nimi i angażowania
ich do poprawy jakości naszego zdrowia a nawet do ułatwiania sobie wielu
czynności codziennego życia. Reasumując, mamy podstawy do stwierdzenia, że
życie w zdrowiu jest możliwe nawet po nastaniu ery poantybiotykowej, pod
warunkiem, że zarówno decydenci tego świata jak i ogół społeczności będą
dysponować zakresem wiedzy pozwalającej na zrozumienie podstawowych zasad
funkcjonowania przyrody i człowieka jak jej integralnej części.
Drugim
warunkiem życia w zdrowiu jest postępowanie zgodne z tymi zasadami, co niestety
z wielu powodów jest problemem znacznie trudniejszym, nie mniej jednak możliwym
do realizacji w życiu według zasad paradygmatu wszechogarniającej jedności ! Głęboko
wierzę, że kiedyś nastaną czasy, kiedy wiedza nie będzie rozmijać się z życiową
mądrością i zwykłą ludzką uczciwością !
Boję się, ze przez antybiotyki, które średnio raz na miesiąc brałam jako dziecko, teraz odbijają się na moim zdrowiu i odporności. Medycyna powinna wystrzegać się tego typu specyfików i uzywac je tylko w ostateczności. Leczyć powinno się sposobami naturalnymi.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń