Na stronie
Onet.pl z 13 stycznia 2013 roku ukazała się rozmowa Przemysława Henzla z
przewodniczącym zespołu parlamentarnego Polska
2.0, Wincentym Elsnerem pt. Polska będzie mieć nowy system polityczny.
Trwają prace. To dobra, optymistyczna wiadomość dla Polaków, pod
warunkiem, że nie będzie to kolejny happening w stylu Ruchu Palikota. Pomysł, że będzie to
de facto nowy system polityczny,
wzmacniający kontrolę obywateli nad światem polityki, traktowany poważnie
może być prawdziwą szansą dla naszego kraju, w tym także szansą dla polskiej
ochrony zdrowia, która mimo systematycznego pogłębiania ciągle, jeszcze nie
może osiągnąć dna. Coraz częściej przez sfrustrowane rzesze pacjentów zadawane
są pytania, czy jeszcze może być gorzej i co parę miesięcy okazuje się, że
jednak może ! Dlatego mimo wielu zastrzeżeń do Ruchu Palikota chcę wierzyć, że
ta inicjatywa traktowana jest z należytą powagą, a dotyczy wszystkich poza dotychczasowymi
decydentami naszego kraju. Drodzy Czytelnicy proponuję z uwagą śledzić tę
inicjatywę i jeśli istotnie będzie szansą dla bardziej ludzkiej Polski 2, to
wspierajmy jej realizację !
Problem
jakości funkcjonowania polskiej medycyny poruszałem w tym blogu wielokrotnie. Mimo
to przytaczam jeden z moich postów pt. A
może pomoże Ogólnopolskie Porozumienie Pacjentów i Lekarzy? Czynię to po
raz drugi dlatego, że w roku 2011 kiedy go zamieściłem,pomimo dosyć rzetelnej
oceny jakości funkcjonowania polskiej medycyny spotkał się z głuchym
milczeniem. Wierzę, że jednym z istotnych powodów tego milczenia był brak wiary,
że jakiekolwiek zmiany na lepsze są możliwe. Zawiedziony brakiem jakiejkolwiek reakcji ze
strony lekarzy do poprzedniego tytułu dodaję Lekarzy Dobrej Woli.
A może pomoże
Ogólnopolskie Porozumienie Pacjentów
i Lekarzy
Dobrej Woli?
Zastanówmy się, czy w sytuacji jaka panuje
w polskiej służbie zdrowia porzekadła Nasze
zdrowie w naszych rękach nie powinniśmy odnieść nie tylko do indywidualnej
troski o własne zdrowie ale także do troski o zdrowie polskiej medycyny. Czynne
podejście do poprawy jakości opieki medycznej w naszym kraju staje się zbiorową
koniecznością Polaków, wynikającą z trwającej od dziesięcioleci zapaści tej,
jednej z najważniejszych dziedzin naszego życia. W okresie komunizmu
tłumaczono, że zła jakość funkcjonowania medycyny wynika z sytuacji
ekonomicznej i z ogólnie niskiego poziomem życia w naszym kraju wyniszczonym
wojną. Dlatego po rozpoczęciu procesu transformacji ustrojowej i związanych z
nią wielu zmian mieliśmy prawo spodziewać się, że powoli ale systematycznie
zacznie poprawiać się jakość opieki zdrowotnej. Po paru latach od zmiany
ustroju powstało wrażenie, że oczekiwania te z chwilą powołania Kas Chorych
zaczną się naprawdę realizować. Ale szybko okazało się, że ta zmiana w sposobie
zarządzania pieniędzmi przeznaczonymi na służbę zdrowia nie sprawdza się.
Doszło do ogromnego, podobnego jak w czasach komunizmu marnotrawstwa środków przeznaczonych na działalność
medyczną, a Kasy Chorych poza budzącym uzasadnione wątpliwości rozdziałem
pieniędzy, nie podejmowały żadnych działań zmierzających do korzystnych zmian
merytorycznych w opiece zdrowotnej.
Równolegle
z fatalnym funkcjonowaniem kas chorych w Polsce rozpoczęły się dyskusje i spory na temat modelu reorganizacji
służby zdrowia. Co nowy rząd, to inne koncepcje, ale wszystkie ograniczone
wyłącznie do spraw własności, zarządzania i finansowania. Dla wszystkich ekip
rządzących i decydentów służby zdrowia jedynym usprawiedliwieniem dla
systematycznie pogarszającej się jakości opieki medycznej było i nadal jest
niedofinansowanie. Po
paru latach źle funkcjonujące Kasy Chorych zamieniono je na działający jeszcze
gorzej Narodowy Fundusz Zdrowia,
podobnie, a może jeszcze bardziej niegospodarny jak Kasy Chorych. Mimo
nieustannie toczących się sporów na temat modelu funkcjonowania polskiej służby
zdrowia pomiędzy politykami różnych opcji, wspieranymi przez doradców
medycznych bez pojęcia o prawdziwej
opiece medycznej, jakość funkcjonowania polskiej medycyny systematycznie
ulegała i nadal ulega dalszemu pogarszaniu. Doszło do sytuacji, w której
największy wpływ na jakość funkcjonowania służby zdrowia ma niegospodarny i
ślepy na potrzebę zmian merytorycznych NFZ. W
tym blogu wielokrotnie wspominałem o różnych, bezowocnych próbach zmiany
istniejącej sytuacji, na której najbardziej cierpią pacjenci, traktowali przez
rządzących i decydentów medycznych jak niewidoczne tło tych działań.
Powodem
kolejnego mojego tekstu na ten temat jest zamieszczony w ostatnim Kurierze Elektronicznym Medycyny Praktycznej
Apel
Federacji Porozumienia Zielonogórskiego do polityków o zmiany w systemie. Zaintrygowany
tytułem tego tekstu zacząłem go uważnie analizować i doszedłem do wniosku, że
większość z tych postulatów zasługuje na uwagę, ale podobnie jak we wszystkich
dotychczasowych podejściach do problemu poprawy funkcjonowania polskiej służby
zdrowia zabrakło tam tego, co poza finansowaniem i organizacją
pracy jest najważniejsze. Zabrakło głębszego podejścia do potrzeby istotnych
zmian merytorycznych, związanych z najszerzej pojętą integracją w medycynie. Są
to zmiany od dawna bezskutecznie oczekiwane przez polskie społeczeństwo, a
szczególnie przez ludzi przewlekle chorych. A na dowód, że to stwierdzenie nie
jest gołosłowne, przytaczam ogłoszony niedawno wynik sondy internetowej na
temat stosowanych w Polsce metod leczenia: Sonda na temat stosowanych metod leczenia
Czy stosujesz
medycynę naturalną? Twój głos:
Tak. Jako dodatek do konwencjonalnej. Ogółem oddano
głosów: 10401
|
Tak. I nie chodzę do lekarza
|
1224
|
-12%
|
|
Tak. Jako dodatek do konwencjonalnej
|
3278
|
-31%
|
|
Tak, ale tylko ziołolecznictwo
|
1730
|
-17%
|
|
Tak, ale tylko homeopatię
|
307
|
- 3%
|
|
Nie. Wolę normalne lekarstwa
|
2971
|
- 28%
|
|
Nie mam zdania
|
891
|
- 9%
|
Wyraźnie widać, że większość
ankietowanych opowiada się za łączeniem metod konwencjonalnych z metodami
naturalnymi i niekonwencjonalnymi. W tej sondzie uderza fakt, że 28%
ankietowanych farmakoterapię chemiczną uważa za normalne lekarstwa. To wątpliwa
zasługa edukacji w ramach medycyny konwencjonalnej.
Choć FPZ w tym tekście swoje propozycje
nazywa merytorycznymi, to takimi są one tylko w wąskim zakresie, ograniczając
się do:
o *zatrzymania lawinowego wzrostu
nakładów na leczenie szpitalne,
o *zamiast na medycynę
naprawczą, skierowania priorytetów na profilaktykę i wczesne wykrywanie
schorzeń,
o *dążenia do wysokiej
jakości świadczeń zdrowotnych,
o *odbudowy prestiżu
lekarza rodzinnego i lekarzy pozostałych specjalności jako wykwalifikowanych,
wysokiej jakości profesjonalistów,
o *poprawy jakości
kształcenia przed i podyplomowego i zapewnienia priorytetu kształceniu lekarzy
rodzinnych,
o *w celu zachowania
ciągłości opieki nad pacjentem, przywrócenia optymalnych relacji pomiędzy
lekarzami rodzinnymi a gabinetami specjalistycznymi, szpitalami i ratownictwem
medycznym,
o *przywrócenia zasady, że praktyka
lekarza rodzinnego powinna być miejscem zaspokajania podstawowych potrzeb
zdrowotnych pacjenta.
Postulat poprawy
kształcenia przed- i podyplomowego lekarzy jest ze wszech miar słuszny, ale
zbyt ogólny, bez podawania jakichkolwiek propozycji, na czym miałaby ta poprawa
polegać. Bardzo słuszna jest także propozycja optymalizacji relacji pomiędzy
podstawową opieką medyczną, placówkami specjalistycznymi, szpitalami i
ratownictwem medycznym. W takich relacjach od dawna funkcjonują różne służby
medyczne w większości przodujących krajów świata. Trudno także nie zgodzić się
z propozycją, żeby praktyka lekarza rodzinnego, czy innych placówek medycyny
ogólnej była miejscem zaspokajania podstawowych potrzeb zdrowotnych pacjenta. Ale pisząc o dążeniu do
wysokiej jakości świadczeń zdrowotnych, ani słowem nie wspomniano na czym ma to
polegać. Podobnie nie wspomina się na czym ma polegać odbudowa prestiżu lekarza
rodzinnego i lekarzy specjalistów. Bo jeśli wyłącznie na typowym postępowaniu
konwencjonalnym, z często przedmiotowym traktowaniem pacjenta i ograniczaniem się do
farmakoterapii chemicznej, to odbudowa prestiżu jest mało realna.
Część
propozycji FPZ na temat poprawy funkcjonowania polskiej medycyny choć jest
merytoryczna, jest niestety zbyt ogólnikowa, by nawet ich realizacja mogła
spowodować istotne, korzystne zmiany w polskiej służbie zdrowia.
Wiele
przyczyn złożyło się na to, że od paru dziesięcioleci w wielu krajach świata
rozpoczął się proces integracji w medycynie i z medycyną. Największe znaczenie
w tym procesie odgrywa integracja medycyny konwencjonalnej z medycyną naturalną
i niekonwencjonalną. W istotny sposób zmienia to nie tylko filozofię medycyny,
ale także praktykę medyczną, poprawiając wyniki leczenia, zwiększając jego
skuteczność i bezpieczeństwo. Co bardzo istotne, integracja w medycynie w
latach narastającego kryzysu światowego przynosi wymierne korzyści finansowe,
jednocześnie zwiększając zadowolenie pacjentów ze sposobu prawidłowego
funkcjonowania medycyny zintegrowanej. Choć proces ten zalecany przez Światową
Organizację Zdrowia (WHO) zachodzi w wielu krajach świata, to Polska jest tu
niechlubnym wyjątkiem, wybitnie opornym na jakiekolwiek próby integracji
medycyny konwencjonalnej z naturalną i niekonwencjonalną. I niewiele pomagają
nawet wyraźne w tym względzie zalecenia Rady Europy i Unii Europejskiej.
W większości krajów do metod nazywanych CAM (Complementary/Alternative
Medicine) zalicza się: homeopatię, akupunkturę, ziołolecznictwo, antropozofię,
tradycyjną medycynę chińską, osteopatię i chiropraktykę. Podstawą polityki zdrowotnej, głoszonej przez
wiele krajów UE jest pozostawienie pacjentom wolnego wyboru metody leczenia.
Nawiązując do Deklaracji Światowego Związku Lekarzy z 2008 roku co do zawodowej
autonomii oraz niezależności praktyki, każdy
lekarz posiada swobodę wykorzystywania oceny opieki i leczenia własnych
pacjentów, bez wpływu na nie nieuzasadnionych nacisków ze strony osób trzecich
lub zewnętrznych ugrupowań. Założenia
Programu Medycyny Tradycyjnej na lata 2002 - 2005 określają rolę i zakres
działania medycyny tradycyjnej oraz komplementarnej/alternatywnej między innymi
przez: Pomoc i ułatwienie integracji TM/CAM
z narodowym systemem opieki medycznej przez tworzenie i wdrażanie do systemu
opieki zdrowotnej odpowiednich programów, przez promowanie bezpieczeństwa,
skuteczności i jakości TM/CAM, szerzenie podstawowej wiedzy (również tej
evidence-based) na ten temat oraz dostarczanie państwom-członkom standardów
dotyczących zapewnienia i kontroli jakości. Regulacje Unii Europejskiej: Tak brzmi Decyzja Nr 1982/2006 EC Parlamentu Europejskiego oraz Rady
Europy z 18 grudnia 2006, określająca Siódmy Ramowy Program Wspólnoty
Europejskiej na lata 2007-2013, dotyczący badań, rozwoju technologicznego oraz
działalności poglądowej (dowodowej) poprzez:
…przełożenie osiągnięć (wyników)
klinicznych na praktykę kliniczną; tworzenie podstaw wiedzy celem zastosowania
jej przy podejmowaniu decyzji klinicznych (praktycznych) oraz zastosowanie
osiągniętych wyników w praktyce (klinicznej), ze szczególnym uwzględnieniem
bezpieczeństwa pacjenta i lepszego wykorzystania leków (w tym z ostrożną ocena
farmakologicznego ich działania oraz naukowo przetestowanych leków stosowanych
przez CAM, jak również uwzględniając specyfikę dzieci, kobiet i starszej
populacji. A jeśli polscy lekarze w
ogromnej większości tego nie czynią, to nie w pełni wypełniają swoje obowiązki wobec
pacjentów i w ten sposób mimo krytyki z ich strony opieki zdrowotnej w Polsce, sami
mają w tym niechlubny udział. A
oto Decyzja Rady i Parlamentu Europejskiego,
wydająca Drugi Program Wspólnotowego Działania w zakresie zdrowia (na lata
2008-2013): …Program ten powinien uznać ważność całościowego (holistycznego)
podejścia do zdrowia publicznego i wziąć pod uwagę jeśli jest to właściwe
(konieczne)działania CAM przez naukowe LUB
kliniczne dowody…
W Polsce
decyzją Ministerstwa Zdrowia pod koniec lat 90-tych akupunkturę, a w 2004 roku
leczenie homeopatyczne zdecydowano pozostawić wyłącznie w rękach lekarzy,
najczęściej pracujących w placówkach prywatnych, bo w innych ciągle nie ma
zgody na ich oficjalne stosowanie. Rozpoczęty w 2003 roku proces legislacyjny
do dnia dzisiejszego nie został zakończony.
Biorąc pod uwagę fakt, że w naszym kraju mimo długotrwałych oczekiwań
przez pacjentów na rozpoczęcie procesu integracji medycyny konwencjonalnej z
medycyną naturalną i niekonwencjonalną politycy, decydenci służby zdrowia i NFZ
ani Izby Lekarskie czy inne organizacje lekarskie nie usiłują rozpoczynać
działań na rzecz tych oczekiwań. Zastanówmy
się, czy w dobie szeroko rozpowszechnionego Internetu nie warto byłoby pomyśleć
o powołaniu Ogólnopolskiego Porozumienia Pacjentów i Lekarzy, którego celem
byłoby wymuszenie na decydentach naszego kraju rozpoczęcia procesu integracji w
medycynie z korzyścią dla pacjentów, lekarzy i budżetu państwa. Coraz bardziej wygląda na to, że jedynym wyjściem z tej trudnej i
coraz bardziej pogarszającej się sytuacji w naszym kraju nie tylko w opiece
medycznej, ale także w wielu innych dziedzinach życia jest bunt społeczny,
wyrażany masowo zarówno w Internecie jak i na ulicach. To dobrze, że
kompromitujące rząd forsowanie w trakcie polskiej prezydencji podpisywania
umowy ACTA przepełniło czarę goryczy i Polacy, a szczególnie polska młodzież,
do niedawna wspierająca działania tego ze wszech miar nieuczciwego i nieudolnego
rządu zarówno w Internecie jak i na ulicach powiedziała basta. Uczyniła to na tyle skutecznie, że jeszcze do niedawna nie
liczący się z opinią publiczną butny premier został zmuszony do zmiany
stanowiska w sprawie ACTA. Wiele jednak wskazuje na to, że to pierwsze
zwycięstwo Polaków jest zapowiedzią skutecznych interwencji na ograniczanie,
czy łamanie praw człowieka w naszym kraju. Reakcja na stosunek polskiego
społeczeństwa do spraw ACTA i tego, co rząd usiłuje wyprawiać z polską służbą
zdrowia powoli staje się zauważana przez
coraz więcej krajów świata. Wierzę, że
bogatsi o przykre doświadczenia
ostatniego dwudziestolecia nie pozwolimy zmarnować owoców kolejnego
zwycięstwa narodu nad sygnatariuszami Okrągłego Stołu i ich poplecznikami.
Pamiętajmy, że w jedności siła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz