Żyjemy w czasach, w których z jednej strony jesteśmy świadkami oszałamiającego postępu
technicznego, podboju Kosmosu i wydzierania Naturze wielu, nieraz
niebezpiecznych tajemnic, jak choćby broń
atomowa, czy inżynieria genetyczna. Z drugiej strony mimo tych osiągnięć
i większego fizycznego komfortu życia, rzadko czujemy się szczęśliwsi,
silniejsi, zdrowsi i bezpieczniejsi. Mimo, że medycyna doraźnego ratowania życia poczyniła znaczne postępy i nawet
potrafi przeszczepiać zniszczone przez choroby narządy, leczyć tych schorzeń
nie potrafi! Przymierza się do sklonowania człowieka, a zupełnie nie
radzi sobie z coraz większą liczbą schorzeń cywilizacyjnych. Nie może nam także
dać pewności, że klonowanie istot
ludzkich to osiągnięcie prawdziwe, a nie kolejne, wielkie, potencjalne niebezpieczeństwo,
zagrażające ludzkości.
Co zmieniło
się w ostatnich 50-ciu latach w biologii i medycynie?
Zmieniło
się wiele i niewiele. Wiele w
problemach szczegółowych, związanych z postępem technicznym i
możliwością penetracji w głąb struktur biologicznych, aż do poziomu submolekularnego
i ostatnich zdobyczy inżynierii genetycznej. Ale bardzo niewiele, jeśli chodzi o syntezę poglądów na temat podstaw
funkcjonowania organizmów żywych,
a szczególnie, o psychosomatykę,
jako fundament natury człowieka.
Czym jest medycyna, a czym być
powinna?
Z teoretycznego punktu widzenia wydaje sie zupełnie oczywistym, że medycyna to nauka o życiu ludzkim,
podbudowana praktyką na temat zdrowia, choroby i leczenia, skutecznego i
bezpiecznego. Niestety skuteczność i bezpieczeństwo działań medycznych
często pozostawia wiele do życzenia. Współczesna medycyna coraz skuteczniej
ratuje życie ludzkie, ale często na tym jej rola się kończy.
Lekarze-inżynierowie usiłują w sposób mechaniczny przywracać funkcjonowanie
ludzkiej maszynerii, jakby zapominając, albo nie zdając sobie sprawy z tego, kim naprawdę jest człowiek? Ratując
życie, rzadko zastanawiają się, jaka będzie jego jakość. Bo medycyna to nie
tylko inżynieria biomedyczna, ale
przede wszystkim, nauka i praktyka służąca skomplikowanej istocie ludzkiej, i
aby spełniać należycie swe zadania, musi
być przepojona humanizmem. Musi rozumieć podstawowe problemy
zawierzonego jej pieczy człowieka i
współczuć mu w jego problemach życiowych, z których najczęściej wynikają
problemy zdrowotne. Aby to zadanie należycie wypełniać, lekarze przede wszystkim powinni być
nauczycielami swoich pacjentów. Szerząc w atrakcyjny i przekonywujący
sposób odpowiednią wiedzę, stosować w
pierwszym rzędzie profilaktykę. Natomiast, jeśli człowiek już zachoruje,
metodami najskuteczniejszymi, najbezpieczniejszymi i nie najdroższymi starać
się nie tylko go wyleczyć, ale także
przywrócić do pełnowartościowego życia.
A jak jest w
praktyce w Polsce, ale i w wielu innych krajach świata także?
W starożytnych Chinach lekarzowi powodziło sie najlepiej, kiedy jego podopieczni nie
chorowali. Im więcej z nich i dłużej chorowało, tym mniej mu płacono. Najgorzej
był traktowany, jeśli jego podopieczni umierali.
W Polsce ostatnich
lat teoretycznie zadanie prawidłowej opieki nad pacjentami powinni wypełniać lekarze rodzinni, jako lekarze
pierwszego kontaktu, zajmujący się całokształtem spraw mających wpływ na stan
naszego zdrowia. Powinni to czynić w ścisłej współpracy z przedstawicielami poszczególnych
specjalności lekarskich i z większymi placówkami służby zdrowia. Trzeba
przyznać, że niektórzy z nich nieźle wywiązują się ze swoich obowiązków, ale jak to wygląda najczęściej, myślę, że nie
raz doświadczyliśmy na sobie!
Niestety jeszcze znacznie
gorzej jest w medycynie specjalistycznej, której ciągle brakuje
szpitali, sprzętu i pieniędzy. Zgoda,
pensje personelu medycznego w Polsce są skandalicznie niskie, ale
dotyczą głównie szeregowych pracowników. Szefowie klinik, szpitali, oddziałów i różnych działów to już całkiem
inna, często żenująca sprawa i tzw. szara strefa. Poza tym decydenci medyczni w naszym kraju trwoniąc
bardzo duże pieniądze na nadmiary niepotrzebnego sprzętu, badań i złą
organizację pracy, nie zadają sobie trudu zastanowienia się, komu ten moloch
medyczny powinien służyć - pacjentom, czy lekarzom? Coraz częściej osoby
wnikliwie obserwujące polską medycynę krytycznie zauważają, że większość
decydentów medycznych w swojej prywatnej praktyce dochody czerpie z budżetu
państwa, a kosztami obarcza także państwo
Czy inne postępowanie z chorymi, stosowanie
pogłębionego podejścia do problemów diagnostyki, z dokładniejszym
badaniem podmiotowym i przedmiotowym oraz wynikająca z tego zmiana terapii na metody prostsze, skuteczniejsze
i bezpieczniejsze umożliwia oszczędności, pozwalające nie tylko
przyzwoite płace wysoko wykwalifikowanemu, a ogólnie ciężko pracującemu
personelowi medycznemu, ale także na wyższy standard placówek lecznictwa? Diagnostyka powinna być najkrótszą,
najprostszą i najbezpieczniejszą drogą do celu, jakim jest rozpoznanie dostępne
w aktualnym stanie wiedzy medycznej, niezbędne do podjęcia skutecznego leczenia. A jaka jest
rzeczywistość, ile badań wykonuje się
po prostu przesiewowo, nie licząc się z ich kosztami oraz przykrościami, a nawet
zagrożeniem dla pacjentów? Ale
jeśli się nie wie jak pacjenta skutecznie i bezpiecznie leczyć, to, aby nie
stracić twarzy, straszy się go potencjalnymi skutkami schorzenia i mnoży się
badania, z których niewiele wynika i które potem nawet nie zawsze są wnikliwie
analizowane. A pacjenta bardziej niż rozpoznanie, interesuje wynik leczenia w
jego przypadku! W bardzo wielu przypadkach z wynikami leczenia w
medycynie ortodoksyjnie konwencjonalnej jest (szczególnie w schorzeniach
cywilizacyjnych) całkiem niedobrze. I wtedy bardzo często przygnębia się
pacjentów stwierdzeniami, że wobec ich schorzeń medycyna jest bezsilna.
Ale to nie jest prawda, o czym mogą dobitnie świadczyć duże statystyki, którymi
interesuje się choćby Światowa Organizacja Zdrowia, ale nie medycyna
konwencjonalna! Medycyna uważająca się za naukową, wbrew faktom nie chce tego
zauważać i to nie tylko w
Polsce.
Być może pewien promyk nadziei w
niedługim już czasie do polskiej medycyny zaświta ze Stanów Zjednoczonych. Nie trzeba być pilnym obserwatorem, aby widzieć, że do niedawna bardzo
droga i niezbyt skuteczna medycyna amerykańska
dla większości kluczowych przedstawicieli polskiej medycyny od wielu lat
i z wielu powodów (niekoniecznie bezinteresownych i ściśle zawodowych) była
wzorcem, skwapliwie naśladowanym. Ale już i w Stanach Zjednoczonych pod wpływem
coraz większej presji społeczeństwa od kilku, a nawet kilkunastu lat powoli
choć nie bez oporów toruje sobie drogę integracja z metodami naturalnymi, czy
niekonwencjonalnymi, czemu wielokrotnie dała i nadal daje wyraz choćby JAMA - największe amerykańskie czasopismo medyczne
na świecie.
Jak
na razie polscy prominenci medyczni
tego trendu w medycynie amerykańskiej zauważać nie chcą, jakby to było
wbrew ich interesom i poniżej ich godności. Oni także od ponad pól wieku z miną
wyższości ignorują wszystko, co na tym polu dzieje się w Polsce. Zaskakujące
efekty poprawy, a nawet wyleczeń chorych uznanych przez akademicką medycynę za
nieuleczalne, polska oficjalna medycyna i
resort nią sterujący po prostu lekceważą. Efekt tego jest taki, że tzw. usługi
paramedyczne w Polsce może
świadczyć każdy, kto zarejestruje działalność gospodarczą, bez względu na
przygotowanie merytoryczne, czy jego brak. W efekcie duża część
pacjentów została przez to oddana na łaskę i niełaskę ludzi, większość z których swą działalność podjęła z pobudek ekonomicznych, a nie merytorycznych.
Takie stanowisko władz polskiej służby
zdrowia w stosunku do metod naturalnych jest co najmniej dziwne i z pewnością
szkodliwe nie tylko dla wielu chorych, ale także dla polskiej medycyny. A jeśli
sami pacjenci lub ich rodziny informują lekarzy, że stan zdrowia ludzi uznanych
za nieuleczalnie chorych dzięki naturalnym metodom leczenia uległ poprawie, czy
nawet nastąpiło wyleczenie, lekarze zbywają to wzruszeniem ramion, albo
stwierdzeniem, że Bywają czasem niezrozumiałe poprawy samoistne. Tyle tylko, że
rzadko dochodzi do nich u osób leczonych konwencjonalnie. Ale znając stosunek
większości polskich lekarzy do tych metod, informatorzy mówiąc o takich
przypadkach, lub chorzy pokazując się w stanie wyraźnej poprawy stanu zdrowia,
przemilczają fakt innego leczenia, niż konwencjonalne. Znam wielu pacjentów
zapewnianych o braku jakichkolwiek szans na poprawę ich stanu zdrowia za pomocą
metod konwencjonalnych. Kiedy jednak do takiej poprawy, a nawet do wyleczenia
doszło po leczeniu niekonwencjonalnym i naturalnym, nie wiedząc o tym, lekarze
nie mogli się nadziwić poprawie po ich leczeniu konwencjonalnym, do którego
sami nie mieli przekonania A mimo to na
pytanie o sens, czy możliwość
stosowania innych metod niż akademickie, odpowiadali i do dziś najczęściej
odpowiadają negatywnie. Negatywizm ten zwykle narastał jeśli pacjenci,
czy ich rodziny przyznawali się, że poprawa nastąpiła pod wpływem metod
naturalnych. Ciągle jeszcze większość polskich lekarzy albo nie chce przyjmować
takich faktów do wiadomości, albo po uzyskaniu informacji o stosowaniu u konkretnych chorych naturalnych metod leczenia
oburza się i straszy pacjentów oraz ich najbliższych różnymi bezpodstawnymi
konsekwencjami takiego leczenia.
Nie byłoby to może zjawisko tak groźne,
gdyby taki stosunek do medycyny niekonwencjonalnej dotyczył tylko lekarzy
szeregowych, i wynikał z braku ich wiedzy lub niechęci do metod leczenia w
wielu przypadkach mających tysiącletnie tradycje. To zjawisko negatywnego podejścia do metod naturalnych dotyczy także
samych szczytów polskiej medycyny.
Niech ilustracją tego stwierdzenia będzie chociażby negatywna opinia Rady Naukowej przy Ministrze Zdrowia z
roku 1973 na temat akupunktury. Aby uzasadnić takie podejście decydenci
medyczni przeciwni integracji w medycynie metod konwencjonalnych z niekonwencjonalnymi
ciągle powołują się na brak obiektywizowanej dokumentacji
wyników medycyny naturalnej, choć od wielu lat konsekwentnie uniemożliwiają podjęcie
takich badań.
Zmiana sposobu
postępowania z pacjentami, zarówno ich traktowania, jak i leczenia powinna następować
w oparciu o teorię i praktykę. Co oznacza, że jeśli adekwatnej teorii medycznej na określony temat brakuje - także w
oparciu o czystą praktykę lekarską. A praktyka medyczna, co widać choćby
na podstawie doświadczeń historii medycyny, powinna zmierzać w kierunku głębokiej humanizacji. Inaczej poza
spektakularnymi osiągnięciami natury techniczno-instrumentalnej nie będzie
można spodziewać się wyjścia z coraz powszechniejszych, przewlekłych schorzeń
cywilizacyjnych, wobec których współczesna medycyna jest i pozostanie
bezradna. Ale żeby do tego doszło,
trzeba by zadać sobie kilka kluczowych pytań, prawidłową odpowiedz, na
które powinna przesądzić o dalszym postępowaniu.
Pierwszym i kluczowym problemem w tej kwestii powinna być odpowiedz na
pytanie Czym jest życie?
Jak dotąd nikt jeszcze tego nie wie, nie
wyłączając biologii i medycyny. Nikt nie podał dotychczas adekwatnej definicji życia. Nadal nie wiadomo,
czy jest ono procesem, który kiedyś, wbrew rachunkowi prawdopodobieństwa
zaskoczył gdzieś w Kosmosie i obecnie obserwujemy różne, ewoluujące jego odmiany?
A może jest po prostu przejawem najwyżej zorganizowanej materii, zawiązującym
się od nowa, co jakiś czas tutaj na Ziemi, ale może i gdzieś tam w Kosmosie? W
takim przekonaniu przez wiele lat świat
oczekiwał, że lada chwila uda się materię nieożywioną powołać do życia. Musiało wiele czasu upłynąć zanim
zrozumiano, że nie da się tego osiągnąć.
Wiele przemawia za tym, że najbliżej sedna
adekwatnej definicji życia był Polak - niedawno zmarły prof. Wlodzimierz Sedlak
i stworzona przez niego nowa nauka o życiu - bioelektronika. W świetle
bioelektroniki podstawowe substancje organiczne są półprzewodnikami, a Życie
jest zjawiskiem elektrycznym, sterowanym magnetycznie, Jest
walką o elektrony, lub Zjawiskiem
fotonowym, sterowanym fononowo. Koncepcję
półprzewodnictwa pierwszy zasugerował w roku 1941 nie byle kto, bo sam wielki
biochemik węgierski, odkrywca witaminy C, dwukrotny laureat Nobla - Albert Szent-Győrgyi. Z bioelektroniką
Sedlaka współbrzmi także koncepcja pól morfogenetycznych Sheldrea'ka i inne koncepcje pola
biologicznego, ciągle nie uznawanego
przez medycynę i biologię, choć coraz więcej faktów przemawia za jego
istnieniem.
W następnej kolejności warto w pokusić się o
odpowiedź na pytanie Czym jest zdrowie? Według
Światowej Organizacji Zdrowia zdrowie to
nie tylko brak choroby, ale szczególny dobrostan psychiczny, fizyczny i
socjalny. Panująca obecnie filozofia medycyny, oparta na mechanistycznym
paradygmacie kartezjańsko-newtonowskim, w którym człowieka-maszynę leczy zimny
lekarz-inżynier powoli na szczęście zaczyna ulegać zmianie na oparty o osiągnięcia
najnowszej fizyki i psychologii paradygmat
wszechogarniającej jedności, w którym człowiek, jako integralna część
Natury funkcjonuje w głębokiej więzi z całym Wszechświatem. Dzieje się to głównie
dzięki zadziwiającym właściwościom ludzkiej psychiki i zagłębianiu się we własne wnętrze, które starożytni Chińczycy
nazywali Mikrokosmosem.
O
ile odpowiedź na dwa pierwsze pytania interesuje głównie filozofów przyrody i
tylko część przedstawicieli medycyny, o tyle odpowiedz na dwa kolejne pytania -
Czym jest choroba i na czym polega leczenie? interesuje każdego
z nas, jako potencjalnych pacjentów. Ale
musi też interesować każdego przedstawiciela medycyny, bez względu na to, czym
się zajmuje - teorią czy praktyką.
Według uproszczonej koncepcji empirystycznej
można łatwo zdefiniować i odróżnić od siebie zdrowie i chorobę. W myśl tej
koncepcji choroby są pewnymi bytami,
które jak gdyby z zewnątrz atakują pacjentów i że gdyby tylko państwo zapewniło
odpowiednie zasoby materialne, z łatwością można by było zredukować liczbę
chorób trapiących dane społeczeństwo. Przecza temu
jednak fakty i prawo Parkinsona,
które brzmi: Im więcej środków jest przeznaczonych na leczenie, tym więcej pojawia się
chorób wymagających leczenia.
Nowe możliwości
techniczne rodzą określone problemy moralne, a ich wpływ na średnią długość życia
ludności jest nieznaczny. Pogląd, że można zmniejszyć występowanie chorób,
zwiększając zakres usług służby zdrowia okazał się iluzoryczny.
Coraz wyraźniej rysuje się koncepcja, że to, co uważa się za chorobę lub leczenie
zależy od naszych poglądów na naturę człowieka. Ponieważ człowiek jest
istotą myślącą, świadomą własnej tożsamości i zdolną do podejmowania decyzji,
nie można traktować go, jeśli jest chory, jak zepsutą maszynę. Lęk i depresja
nie są jedynie przykrymi objawami, którym lekarz powinien zaradzić. Mogą one
również oznaczać, że pacjent powinien poddać krytycznej ocenie i zmienić swoje
nastawienie wobec życia...
Pacjenci
w odróżnieniu od lekarzy, nie traktują choroby jako mechanicznego uszkodzenia
ciała i nie sądzą, że wszystko staje się jasne w momencie, gdy rozpoznano
defekt. Pragną oni uzyskać pewną wiedzę o tych elementach życia codziennego,
które stały się przyczyną ich choroby. Nie zawsze jednak
świadomi są tego, jak bardzo mało wiemy o środowiskowych przyczynach większości
chorób. Lekarz musi uwzględnić w swej praktyce
klinicznej zarówno doświadczany przez pacjenta ból, jego cierpienie, jak i
poczucie godności, poczucie sensu życia itd.
Za
podstawowy czynnik etiologiczny schorzeń medycyna uważa chorobotwórcze mikroor-
ganizmy i większość wysiłków poświęca walce z nimi. W
rozpatrywaniu patomechanizmu schorzeń koncentruje się głównie na narządach
wewnętrznych i układzie kostno-stawowym, ignorując mięśnie (poza mięśniem sercowym).
W diagnostyce zdecydowanie preferuje metody instrumentalne - biochemiczne i
anatomiczne. Leczenie opiera na farmakoterapii (najchętniej chemicznej) i metodach
operacyjnych. Rozpoczyna się je zwykle od farmakoterapii, rzadko skutecznej, a
coraz częściej związanej z działaniami ubocznymi i powikłaniami. Jeśli leczenie
farmakologiczne okazuje się nieskuteczne, wtedy często, choć rzadko z
uzasadnionych wskazań zaleca się leczenie operacyjne. Kiedy i to zawiedzie, jako
trzeci etap leczenia, najczęściej bez większego przekonania zaleca sie rehabilitację
...
Dzieje się tak dlatego, że w Polsce
ciągle mimo zauważalnego postępu w ostatnich latach nie docenia się znaczenia
rehabilitacji i jej potencjalnych możliwości. Dobitnie może o tym świadczyć
fakt, że kiedy w ramach niedawnych
przemian ustrojowych trzeba było szukać oszczędności w służbie zdrowia, zaczęto
w pierwszym rzędzie od likwidacji właśnie placówek rehabilitacji. Natomiast
oszczędności w spółdzielczości inwalidów przeprowadzono w sposób
niehumanitarny, zwalniając z pracy ludzi najmniej sprawnych, a najbardziej
poszkodowanych przez życie, najczęściej z I grupą inwalidzką, często świetnych
fachowców.
Mimo
niewątpliwych sukcesów w walce z chorobami zakaźnymi, współczesna medycyna nie
radzi sobie z coraz częstszymi: zmianami zwyrodnieniowymi, zaburzeniami
hormonalnymi, alergiami, nowotworami czy tzw. schorzeniami psychosomatycznymi. Pod
pojęciem schorzeń psychosomatycznych utarł się zwyczaj ujmowania niewielkiej
grupy schorzeń, w których wpływ psychiki na ciało jest szczególnie wyraźnie
widoczny. Ale moim zdaniem człowiek
jest z natury istotą psychosomatyczną i w każdym schorzeniu można doszukać się
obydwu składowych - psychicznej i somatycznej, tyle, że w różnych schorzeniach
występuje to w różnych proporcjach. Stąd nie widzę uzasadnienia do
tworzenia kolejnej podspecjalności lekarskiej o nazwie psychosomatyka.
Jeśli psychosomatyka jest
rzeczywiście fundamentem natury ludzkiej, to zarówno w diagnos- tyce, jak i w
leczeniu ten fakt musi być uwzględniany, jeśli rozpoznanie ma być przyczynowe,
a leczenie skuteczne i bezpieczne. Z najnowszych trendów w medycynie
akademickiej widać, że kluczową rolę w funkcjonowaniu ludzkiego organizmu
odgrywają trzy superukłady: układ
nerwowy, układ hormonalny i układ odpornościowy. Ale z wnikliwej obserwacji
w praktyce lekarskiej widać, że oprócz ogromnego znaczenia tych trzech układów, nie mniejsze znaczenie ma stan psychiczny i stan układu mięśniowego, w
szerokim pojęciu układu nerwowo-mięśniowego, stanowiącego zarówno generator impulsów nerwowych, jak i swego rodzaju
(jedyny) silnik naszego organizmu, realizujący większość podstawowych funkcji.
Dla medycyny akademickiej układ nerwowy jest przede wszystkim sterownikiem
somatyki, a mózgowi poza tą funkcją przypisuje jeszcze istnienie świadomości,
jako fundamentu psychiki. Do
roli psychiki medycyna konwencjonalna nawiązuje głównie z powodu niekorzystnych
wpływów stresu psychicznego na powstawanie niektórych schorzeń, ciągle ignorując znaczenie ważnej składowej psychiki,
jaką jest podświadomość. Dlatego rola
psychiki jest bardziej kluczowa, niż przyjmuje się to w naukach medycznych.
Jest ona ściśle powiązana nie tylko z układem nerwowym, ale niemal w równym
stopniu także z układem hormonalnym, układem odpornościowym i mięśniowym.
Poza tym, na co wskazuje wiele faktów,
psychika ludzka jest także powiązana z najszerzej pojętym środowiskiem
zewnętrznym i to nie tylko na Ziemi.
O ile na temat powiązań psychiki z układem
hormonalnym w medycynie konwencjonalnej panuje milcząca zgoda i powoli, ale
systematycznie rosnąca akceptacja, o tyle powiązanie psychiki z odpornością w wielu środowiskach lekarskich ciągle
jeszcze budzi co najmniej wątpliwości, choć w leczeniu wielu grup
schorzeń (szczególnie onkologicznych) zostało to udowodnione ponad wszelką
wątpliwość i na to obszernym materiale ludzkim. Jeszcze
większe opory prominentów medycznych (a to przecież oni kształcą szeregowych
lekarzy) budzi powiązanie psychiki z układem mięśniowym, a właściwie z układem nerwowo-mięśniowym.
To ostatnie zjawisko, aby je dostrzec i wagę jego docenić, nie wymaga nawet wiedzy
medycznej. Wystarczy, jeśli każdy z nas zwróci na nie uwagę u siebie samego.
Nawet bez większej wprawy w ocenie widać, co dzieje się z naszymi mięśniami,
kiedy jesteśmy zdenerwowani, przestraszeni czy przygnębieni. Momentalnie
spinają się nam w sposób najbardziej uchwytny mięśnie głowy, karku, barków i
górnej części klatki piersiowej. Mogą pojawić się bóle o różnej lokalizacji (Większość
bólów związana jest właśnie z patologicznymi napięciami mięśniowymi). Zaczynamy
mieć trudności oddechowe, dochodzi do przykrych pobudzeń w obrębie przewodu pokarmowego,
a nawet układu moczowego. Objawy,
o których tu wspominamy, rozgrywają się na poziomie klinicznym i są albo bezpośrednio
odczuwane przez poszczególnych osobników, albo łatwe do zaobserwowania przez
lekarza, rodzinę czy inne otoczenie pacjenta. Jednak rzadko myśli się o ich
etiologii, a tym bardziej o patomechanizmie. A po głębszej analizie okazuje
sie, że są to nie tylko objawy kliniczne,
kluczowe dla naszego samopoczucia, radości życia i kondycji psychofizycznej,
ale także dla zdrowia, choroby i leczenia. Bez ich uwzględniania w praktyce tak
trudno osiągnąć istotną poprawę w leczeniu, co na co dzień obserwujemy w
medycynie konwencjonalnej.
Opisywanym w tym opracowaniu objawom w miarę
ich nasilania się i czasu trwania, towarzyszą zmiany biochemiczne i wreszcie
zmiany anatomiczne, do oceny których współczesna medycyna dysponuje już
odpowiednim zapleczem diagnostycznym.
Z pewnością większość z nas miewa
podobne problemy z psychiką i mięśniami, często utrudniające normalne
funkcjonowanie. Jeśli takie stresujące sytuacje trwają krótko, a napięcia mięśniowe
i towarzyszące im nieprzyjemne odczucia po krótszym czy dłuższym czasie
samoistnie ustępują, świadczy to, że jeszcze raczej jesteśmy zdrowi. Jeśli
jednak stany wzmożonych napięć mięśniowych, zarówno w mięśniach narządu ruchu
(i przepony) jak i w mięśniówce gładkiej naczyń, oskrzeli, przewodu pokarmowego
i układu moczowego utrzymują się długotrwale, może to być pierwszy krok do
nerwicy, lub innych schorzeń. Te same
objawy kliniczne pojawiają się także, a nawet tym bardziej u ludzi chorych i
stanowią u nich znacznie większy problem. Wpływając niekorzystnie na przebieg
dotychczasowego schorzenia, nasilają dolegliwości i przyczyniają się często do
pogorszenia rokowania.
Takim poszerzonym podejściem do patologii
ludzkiej, uwzględniającym wszystkie objawy kliniczne ważne dla zdrowia i
samopoczucia charakteryzuje się medycyna zintegrowana, akceptująca wiele
poglądów i działań praktycznych medycyny akademickiej, ale jednocześnie bardziej otwarta na wszystko co ważne,
skuteczne i bezpieczne. Podobne podejście wykazuje także prawdziwa medycyna naturalna, wykonywana
przez fachowców, głęboko zaangażowanych przede wszystkim w niesienie pomocy
chorym i jeśli to możliwe w przywracanie ludziom zdrowia, nawet w przypadkach
uznawanych przez medycynę konwencjonalną za nieuleczalne.
Szkoda,
że medycyna konwencjonalna nie kwapi się do poznawania zasad medycyny
zintegrowanej, czy medycyny naturalnej zarówno w profilaktyce, jak
diagnostyce i terapii. Ignoruje metody medycyny naturalnej i
niekonwencjonalnej, bez względu na ich wyniki leczenia.
Znany
fizyk amerykański, Fritjop Capra na temat roli układu mięśniowego
pisze: Ponieważ układ mięśniowy stanowi
integralną całość, zaburzenie dowolnej jego części przenosi się na cały system,
a skoro wszystkie funkcje cielesne realizowane są przez mięśnie, to każde
najmniejsze zachwianie równowagi organizmu znajduje swój szczególny wyraz w
układzie mięśniowym.
W świetle
bioelektroniki Włodzimierza Sedlaka: praca
mięśniowa, choć związana jest ze spalaniem biochemicznym, jest zyskiem elektronicznym,
o kluczowym znaczeniu dla wszystkich funkcji, po prostu zasilaniem
energetycznym organizmu.
Mięśnie szkieletowe są największym narządem ludzkiego ciała i stanowią
ponad 40% jego masy. Istotną cechą zdrowego, funkcjonalnie sprawnego
mięśnia jest duża amplituda skurczowo-rozkurczowa. Natomiast bardzo często
i z wielu powodów powstają patologicznie wzmożone napięcia mięśniowe, a amplituda
ulega zmniejszeniu. Powoduje to zarówno poważne zburzenia czynnościowe jak i
dolegliwości. Są to najczęściej zmiany
w obrębie psychiki, bóle i różne zaburzenia wegetatywne, a także rozmaite zespoły
przeciążeń w obrębie narządu ruchu. Od kurczliwości
tkanki mięśniowej uzależniony jest napęd i sposób realizacji aktywności
życiowej. W mięśniach dokonuje sie większość życiowych procesów energetycznych.
Każdy z 496 mięśni
człowieka może rozwijać mięśniowo-powięziowe punkty spustowe (Myofascial Trigger
Points - M-p TPs), z powiązanym z nimi bólem i innymi wyżej wspomnianymi objawami
distresowymi. M-p TPs są bardzo częste i stają się sprawą obciążającą niemal
każdego człowieka, w tym lub innym okresie jego życia. O klinicznym znaczeniu M-p
TPs świadczyć może fakt szerokiego opisywania ich w literaturze akupunktury,
anestezjologii, ortopedii, pediatrii, medycyny fizykalnej, rehabilitacji i
reumatologii, a nawet stomatologii. Ciężkość objawów klinicznych z powodu M-p
TPs waha się od bezbolesnych ograniczeń ruchu z powodu utajonych TPs, częstych
nie tylko w podeszłym wieku, ale i u dzieci, do dręczących, obezwładniających
bólów, powodowanych przez bardzo aktywne TPs. Na
zespoły bólowe z powodu aktywnych M-p TPs najczęściej cierpią osobnicy z
maksymalną aktywnością życiową, w wieku pomiędzy 30 a 50 rokiem życia.
Pomimo ich bardzo dużego nasilenia, m-p TPs nie zagrażają bezpośrednio życiu,
ale przez swe ogromne nasilenie są powodem wielkich cierpień. Dewastują przez to jakość życia i powodują ogromne
straty materialne.
Patologia styku nerwowo-mięśniowego
może nie powodować występowania bólu, a tylko wzmożone napięcia mięśniowe,
dające zespół objawów klinicznych określanych jako nerwica (E. Gadula,
1994), a w innych przypadkach, głównie u dzieci i osób starszych - usztywnienia
i wady postawy.
Od
dawna wiadomo, że napięcia mięśniowe są ściśle powiązane ze stanem psychicznym.
Mięśnie są wręcz traktowane jako czuły barometr napięć psychicznych, a
patologiczne napięcia mięśniowe jako ważny czynnik wpływający na stan psychiczny.
Przeciążenie psychogenne przeradza się
w przeciążenie statyczne mięśni, ścięgien, więzadeł i stawów. Jeśli
dokładniej przeanalizować, to przyczyną
większości bólów, bez względu na to, jakim schorzeniom towarzyszą, jest
patologia funkcjonalna mięśni.
Za główne czynniki etiologiczne
schorzeń uważam:
1. stan
psychiczny,
2. zespół
czynników otaczającego środowiska,
3. sposób
odżywiania,
4. ogólny
tryb życia,
5.
zaburzenia metaboliczne,
6.
czynniki genetyczne,
7. urazy
fizyczne i chemiczne itp.
Dlaczego jednak
nie wspominam tutaj o chorobotwórczych mikroorganizmach, uważanych przez współczesną
medycynę za najczęstszy czynnik etiologiczny schorzeń? Bo czynnik etiologiczny schorzeń to ten,
który na tyle obniża pełną, naturalną odporność organizmu, że stwarza warunki
do zachorowania, w tym także do za działania chorobotwórczych mikroorganizmów.
Jeśli to już nastąpi, mikroorganizmy stają się ważnym i groźnym, patogenem wtórnym!
(E. Gadula, 1994).
Aby w pełni docenić
kliniczne znaczenie punktów spustowych w mięśniach, trzeba postawić sobie
pytanie o podstawowym znaczeniu nie tylko dla diagnostyki i terapii. -
Jak informacje na temat wzajemnych powiązań psychiki z mięśniami, a
jednocześnie mięśni z resztą ciała mogą wzbogacić teorie medyczne i
jednocześnie na ile są one przydatne do wykorzystania w postępowaniu
praktycznym? Moim zdaniem M-p TPs z
teoretycznego punktu widzenia są swoistą ilustracją psychosomatyki jako
fundamentu ludzkiej natury, o ogromnym znaczeniu praktycznym w profilaktyce,
diagnostyce i terapii.
Po raz pierwszy punkty spustowe w
mięśniach zostały szerzej opisane przez profesor medycyny amerykańskiej - Janet Travel, znanego na świecie
rehabilitanta, osobistego lekarza prezydenta Johna Kennedy'ego i Szefa Służby
Zdrowia Białego Domu za prezydentury Kennedy'ego i Johnsona.
Z nowej filozofii podejścia do czynników
etiologicznych schorzeń i ich patomechanizmu wynika także odmienna koncepcja
nerwic. Uważam, że tzw. czyste nerwice są czymś wyjątkowo
rzadkim, albo praktycznie nie istnieją. Natomiast większość wczesnych
objawów wielu, jeśli nie większości schorzeń rozpoczyna się właśnie od nerwicy,
aby stopniowo wzbogacając swój obraz kliniczny, przejść przez etap tzw. nerwic narządowych albo bez niego, w inne,
konkretne schorzenia, o różnym stopniu zaawansowania funkcjonalnego, biochemicznego,
czy wreszcie anatomicznego (E. Gadula 1994). Jeśli nawet pojawi się ból (bez
którego najczęściej pacjent nie wybiera się do lekarza), ale wyniki badań
laboratoryjnych i anatomicznych są w normie, najczęściej lekarze rozpoznają tylko nerwicę, która po krótszym czy dłuższym czasie często przemienia
się w schorzenie somatyczne.
Uważam,
że zespół objawów nazywany powszechnie
tzw. czystą nerwicą, czy nerwicami narządowymi jest wczesną postacią
większości schorzeń, na etapie, kiedy instrumentalnymi metodami współczesnej
medycyny nie stwierdza się istotnych odchyleń, mimo wielu dolegliwości pacjenta,
nierzadko sprawiających większe cierpienie, niż wiele zaawansowanych schorzeń
organicznych. Ale juz na tym etapie możliwa
jest wczesna, czynnościowa diagnostyka właściwej przyczyny dolegliwości
pacjenta za pomocą starannego badania podmiotowego i przedmiotowego oraz niektórych
metod diagnostycznych kręgu akupunktury, czy innych, subtelnych, metod
instrumentalnych, najczęściej elektronicznych.
Z mojego ponad 58-letniego doświadczenia
klinicznego wynika, że nie ma czystych nerwic bez jakichkolwiek odchyleń
w ciele pacjenta. Ale
ponieważ większości pacjentów nie bada się fizykalnie dostatecznie dokładnie, a
do badania podmiotowego także z wielu powodów nie przywiązuje się należytej
wagi, trudno to stwierdzić. A już w tym
czasie szczegółowym badaniem fizykalnym można stwierdzić najczęściej zaburzenia
czynnościowe w postaci ukrytych lub aktywnych M-pTPs, bez większego trudu wyczuwalnych
palpacyjnie i związane nimi różnorodne dysfunkcje. Najczęściej
dysfunkcje te mają postać patologicznie wzmożonych napięć mięśniowych oraz
zaburzeń wegetatywnych i ich następstw. W
miarę zaawansowania nerwice stopniowo przechodzą w inne schorzenia, w których
funkcjonują jako zespoły czynnościowe,
nakładające się na podstawowy proces somatyczny.
Funkcje psychiczne są
jednymi z najsubtelniejszych funkcji człowieka i dlatego najszybciej ulegają
niekorzystnym zmianom pod wpływem różnych czynników. Mimo ewidentnych
patologicznych napięć mięśniowych pacjenci mogą długo nie odczuwać dolegliwości
fizycznych. Z reguły jednak po pewnym
czasie pojawia się ból o trudnej do określenia przyczynie, ale związany z
określoną okolicą. Zaczyna się wtedy okres tzw. nerwic narządowych. Jednocześnie w przebiegu wielu schorzeń
somatycznych, niezależnie do jakiej specjalności lekarskiej kwalifikowanych (i
nawet niezależnie od stopnia ich zaawansowania, do daleko zaawansowanych zmian
organicznych włącznie) występuje tzw. nakładka czynnościowa, w postaci nerwicy, zaburzeń wegetatywnych,
czy dolegliwości bólowych, oraz różnych innych zaburzeń funkcjonalnych. Dobrze
jest mieć świadomość, że nie ma
proporcji wprost pomiędzy organicznym zaawansowaniem schorzenia i występującymi
w jego przebiegu dolegliwościami, związanymi z zaburzeniami czynnościowymi!
Nastrój
pacjenta, jego dolegliwości i związane z nimi samopoczucie zależy głównie od
istnienia czy braku zaburzeń czynnościowych, a nie od zaawansowania zmian
organicznych (E. Gadula 1994). Jest na to wiele
dowodów klinicznych, znanych doświadczonym lekarzom i innym przedstawicielom zawodów medycznych.
Niepokojące zjawisko
nadużywania leków, szczególnie przeciwbólowych i psychotropowych, często wtedy
nieskutecznych, jest dowodem społecznego zapotrzebowania na skuteczniejsze
sposoby przeciwdziałania cywilizacyjnym stresom i ich następstwom w postaci
bólów, zaburzeń wegetatywnych i pogorszenia stanu psychicznego. Kompleksowa
rehabilitacja, kluczowa metoda leczenia medycyny zintegrowanej jest ciągle
jeszcze (szczególnie w Polsce) nie docenianą, choć optymalną metodą
współczesnej medycyny, sprawdzającą się w praktyce nawet wtedy, kiedy zawodzi
farmakoterapia i leczenie operacyjne. Metody
nowoczesnej, kompleksowej rehabilitacji zarówno konwencjonalnej jak i
niekonwencjonalnej winny być stosowane jako rehabilitacja zintegrowana od
pierwszej chwili kontaktu z pacjentem. Aby
nastąpiła istotna poprawa wyników leczenia większości schorzeń, farmakoterapia
i leczenie operacyjne, ciągle jeszcze uważane za podstawowe metody leczenia
powinny w planie zintegrowanej rehabilitacji stać sie jej metodami pomocniczymi.
Podsumowanie
Jakie korzyści z przedstawionych tu poglądów
na temat życia, zdrowia, choroby, profilaktyki i leczenia może odnieść:
1.
Medycyna jako teoria i praktyka ochrony zdrowia,
2. Menedżerowie
medyczni, jako organizatorzy opieki medycznej nad powierzonymi ich opiece pacjentami
3. i
wreszcie poszczególni ludzie, zdrowi i chorzy?
Dużo jest racji w porzekadle Nasze
zdrowie w naszych rękach i gdyby je wdrażać w swoje codzienne życie,
medycyna miałaby z nami znacznie mniej kłopotów. Mimo słuszności porzekadła, a
czasem nawet mimo dużego zaangażowania z naszej strony, z różnych powodów
pojawiają się sytuacje wymagające pomocy ze strony medycyny. Przy nowym, proponowanym
tu podejściu działania medyczne mają szanse być znacznie przyjemniejszymi, bezpieczniejszymi,
skuteczniejszymi i tańszymi pod paroma
warunkami:
1.
Że ortodoksyjną medycynę konwencjonalną powoli zastępować będzie medycyna
zintegrowana, otwarta na człowieka jako istotę psychosomatyczną.
2. Często
chęć zrozumienia, poświęcenie należytej uwagi szerszym sprawom, niż tylko
określone dolegliwości psychiczne i fizyczne oraz szczera chęć pomocy mogą
zażegnać wiele problemów, stać się skuteczną profilaktyką jednych schorzeń i ułatwić
leczenie innych.
3. Bez
względu na problem medyczny, z jakim pacjent zgłasza się do lekarza, w
postępowaniu diagnostycznym należy zawsze zebrać dostatecznie szczegółowy
wywiad, który wiele wnosi do rozpoznania.
4. Bez względu na to, jak bogate jest
wyposażenie diagnostyczne poszczególnych lekarzy, badanie podmiotowe (wywiad
lekarski) i przedmiotowe (fizykalne badanie pacjenta), a nie wyniki badan
dodatkowych powinny stanowić podstawę do prawidłowego rozpoznania.
5. Każde
skierowanie na badania dodatkowe, czy to laboratoryjne czy strukturalne (obrazowanie
Rtg, TK, MR, USG itp.) powinno być poprzedzone głębokim namysłem o jego celowości.
6. Że każde
badanie wykonane u pacjenta będzie wystarczająco wnikliwie analizowane.
7. W
przypadkach trudnych diagnostycznie, a nie stanowiących zagrożenia dla życia,
nie zawsze należy wykonywać liczne badania przesiewowe, bo wiele z nich może
stanowić niepotrzebne zagrożenie dla zdrowia pacjenta, niewiele wnosząc do
rozpoznania. Poza tym bez potrzeby w istotny sposób zawyża koszty diagnostyki.
8. W wielu
przypadkach wątpliwości diagnostycznych można rozpocząć od próby bezpiecznego
leczenia, po to by móc postawić diagnozę metodą Ex juvantibus albo metodą E
nocentibus (Rozpoznanie na podstawie wyników leczenia).
9. Istotne
znaczenie dla jakości praktyki medycznej ma zrozumienie przez lekarzy, że większość
schorzeń rozpoczyna się od zaburzeń funkcjonalnych, których najczęściej nie
udaje się udokumentować badaniami instrumentalnymi, a które można wykryć na podstawie
precyzyjnej analizy zmian w napięciach mięśniowych i związanej z nimi wrażliwości
uciskowej.
10.
Analizując dolegliwości pacjentów lekarze nie będą się ograniczać do tzw. diagnostyki adresów i nie będą za wszelką
cenę doszukiwać się miejscowych zmian anatomicznych w każdym schorzeniu i
usiłować dokumentować je instrumentalnie, a pomyślą o przedstawianych tu
zaburzeniach na styku psychika-mięśnie. Wtedy diagnoza stanie się łatwiejsza i
pełniejsza, co wydatnie ułatwi leczenie.
11. Upowszechnienie
wiedzy na temat znaczenia klinicznego M-p TPs ułatwi zrozumienie przyczyn wielu
nawet dramatycznych dolegliwości i pozwoli stosować skuteczniejsze, niż
dotychczas metody terapeutyczne.
12.
Szerokie wdrożenie do repertuaru metod medycyny konwencjonalnej takich metod
naturalnych i niekonwencjonalnych jak: różne formy psychoterapii, metody kręgu
akupunktury (akupunktura, elektroakupunktura, laseropunktura, sonopunktura, akupresura,
moxa), terapia manualna, magnetoterapia i magnetostymulacja, homeopatia, ziołolecznictwo
i suplementacja pokarmowa przyczyni się niewątpliwie do poprawy wyników
leczenia.
13. Jeśli
nastąpi zrozumienie, że skuteczne łagodzenie, a nawet znoszenie wielu zaburzeń
funkcjonalnych może być czynnikiem profilaktyki i leczenia osłabienia sił
odpornościowych organizmu: zmian zapalnych, alergicznych, nowotworowych,
zaburzeń hormonalnych itp, wtedy rzadziej będzie się stosować farmakoterapię
chemiczną w postaci antybiotyków, środków psychotropowych, leków
przeciwbólowych i in., unikając w ten sposób wielu działań ubocznych i powikłań.
13.
Skuteczniejsze leczenie zachowawcze (często nawet bez farmakoterapii) wpłynie
na zmniejszenie liczby wskazań do zabiegów operacyjnych.
Będzie można uniknąć zabiegów operacyjnych wykonywanych niekiedy tylko dlatego,
że brak poprawy po leczeniu zachowawczym i nie wiadomo co dalej z pacjentem
począć. A warto przypomnieć starą zasadę chirurgiczną, według której podstawowym przeciwwskazaniem do zabiegu
operacyjnego jest brak właściwych wskazań.
15. Większa skuteczność leczenia
korzystnie wpłynie na rokowanie, a co za tym idzie stworzy także pacjentom
większą, uzasadnioną nadzieję na poprawę stanu czy wyleczenie, która jest
zawsze czynnikiem mobilizującym do wyzdrowienia. Dotychczasowe,
zbyt częste, a nierzadko i bezpodstawne złe rokowanie w wielu grupach schorzeń
i zbyt szybkie komunikowane tego pacjentom jest groźną jatrogenią, wyraźnie
zmniejszającą szansę na poprawę stanu zdrowia, a tym bardziej na wyleczenie.
16. Lepsze wyniki leczenia wielu
schorzeń (w dużej mierze także dzięki suplementacji leczniczej) z czasem
ograniczy liczbę nieodwracalnych uszkodzeń wielu narządów i
konieczność ich przeszczepiania, która niesie z sobą wiele problemów, nie tylko
natury medycznej.
Choć pełne zrozumienie istoty i sensu
życia jest sprawa ciągle jeszcze odległą, to nieco głębsze ich zrozumienie
pozwoli na bardziej optymistyczne spojrzenie na możliwość życia w dobrym
samopoczuciu i możliwie najpełniejszym zdrowiu. Do dobrego samopoczucia w
pierwszym rzędzie jest nam potrzebna odpowiednia filozofia życia, pozwalająca widzieć,
wzorem prawdziwych mędrców, że każda
sytuacja życiowa ma dobre i złe strony. W podejściu do obydwu należy
zachować należyty umiar i głębokie zrozumienie. Uwolni nas to od nadmiaru
niszczących emocji i pozwoli zachować spokój ducha, dzięki któremu możemy
powoli stawać się ludźmi szczęśliwymi. Bo zdaniem prof. Władysława Tatarkiewicza
Człowiek
szczęśliwy to nie ten, który ma wszystkie zewnętrzne warunki do szczęścia, ale
ten, który własne szczęście potrafi sobie wypracować, to człowiek zadowolony z
życia jako całości.
Coraz
powszechniejsze są poglądy, że warunkiem
szczęśliwego i jednocześnie zdrowego życia jest unikanie konfliktów z własną
podświadomością, od której tak wiele zależy. Ale aby to się stało,
konieczne jest choćby minimum wiedzy na temat istoty podświadomości. A pracy z
własną podświadomością można się nauczyć. Warto zadać sobie ten trud, aby
głębiej zrozumieć i przekonać się o tym na faktach z własnego życia. Trzeba
wiedzieć, że nasze myśli kształtują
materialną rzeczywistość, nasze powodzenia życiowe i niepowodzenia. Bo
rzeczywistością człowieka jest świat jego myśli w myśl powiedzenia: Czlowiek jest tym, czym myśli, że jest
i wcześniej czy później, w sposób mniej lub bardziej wyraźny jego myśli stają
sie faktami. Najłatwiej można to dostrzec, kiedy marzymy o czymś z dużym
ładunkiem emocjonalnym i w sposób jednoznaczny. Jesteśmy szczęśliwi, kiedy
realizują się nasze marzenia, a nieszczęśliwi, kiedy realizacja dotyczy naszych
lęków i obaw. Ale lęki i obawy to także świat naszych, samorealizujących się
myśli.
Do
efektywnej pracy z podświadomością należy jeszcze wiedzieć, że podświadomość jest ponadczasowa,
co znaczy, że dla niej istnieje tylko czas teraźniejszy. Jeszcze inną, bardzo ważną cechą podświadomości jest jej
ogromny wpływ na funkcjonowanie naszego ciała, zarówno na fizjologię,
jak i na patologię. Choć wydaje nam się, że naszą psychiką steruje tylko
świadomość, znaczenie podświadomości jest w tej sferze dominujące. Dlatego za
wszelką cenę należy nauczyć się unikania konfliktów z własną podświadomością.
Większość
schorzeń rodzi się w naszej psychice jako zwykle
nerwice Ale jak staraliśmy się
wykazać, nerwice, to nie tylko nerwice, ale ważny, wczesny etap w
patomechanizmie większości schorzeń. Krótko mówiąc optymalizacja
funkcjonowania psychiki to najważniejszy, ale
nie jedyny warunek zdrowego i szczęśliwego życia.
Z innych warunków część jest zależnych
nie tylko od nas, jak na przykład chemiczne i
energetyczne (smog elektromagnetyczny, dziury ozonowe w atmosferze) zanieczyszczenia
środowiska.
Ale jest wiele
warunków zależnych tylko od nas, o czym nie wiemy, albo raczej wiedzieć nie
chcemy. Myślę o naszym odżywianiu się, aktywności ruchowej, używkach itp. Aby
być zdrowym, nie wystarczy chodzić na okresowe badania lekarskie, a po
zachorowaniu przyjmować tylko zaordynowane przez lekarzy leki chemiczne, pośród
których dominują antybiotyki, środki przeciwbólowe i leki hormonalne. Warunkiem
koniecznym skutecznego leczenia jest aktywny udział w tym procesie każdego
pacjenta i precyzyjne przestrzeganie zaleceń lekarza, którego obdarzyliśmy
zaufaniem. (Korzystajmy rozsądnie z prawa wolnego wyboru lekarza).
Z przytoczonych
poglądów wynika także bardzo ważna rola mięśni w procesie realizacji całej
aktywności życiowej. W starym porzekadle. W zdrowym ciele zdrowy duch
zawarta jest mądrość ludowa doceniająca właśnie zdrowe mięśnie.
Mięśnie narządu ruchu, mięśniówka gładka
(naczynia, oskrzela, przewód pokarmowy, układ moczowy, układ hormonalny) i
mięsień sercowy są ze sobą ściśle powiązane i to w obydwie strony. Zaburzenia
jakiejkolwiek części układu mięśniowego (ba, nawet poszczególnych mięśni)
przenoszą się na cały organizm.
Aktywność mięśni poprzecznie prążkowanych ma
ogromny wpływ na funkcjonowanie pozostałej części układu mięśniowego. Mięśnie
poprzecznie prążkowane to mięśnie narządu ruchu. Stąd nasza aktywność ruchowa jest sprawą o kluczowym znaczeniu dla kontynuacji
całej aktywności życiowej. Niech świadczy o tym dobrze znany fakt, że pośród ludzi zdrowych i długowiecznych
większość to ludzie ruchliwi.
Jeszcze niedawno były czasy nadmiaru
aktywności ruchowej pod postacią ciężkiej pracy fizycznej, koniecznej do przetrwania.
Ale w XX-tym wieku w większości rozwiniętych krajów świata sytuacja uległa
diametralnej zmianie. Miejsce ciężkiej pracy fizycznej i dużej aktywności
ruchowej zastąpił siedzący tryb życia i brak aktywności fizycznej. Nastąpiło zachwianie proporcji pomiędzy pracą
fizyczną i umysłową, na rzecz tej drugiej. A skutki tych zmian dla naszej
psychiki i zdrowia okazały się bardzo niekorzystne.
Inny czynnik, od kilkudziesięciu lat
zagrażający naszemu zdrowiu to coraz mniej racjonalne odżywianie się. Do
realizacji wielu ważnych celów konieczne są środki materialne i jest to zrozumiałe.
Dotyczy to także racjonalizacji
żywienia w rejonach świata, gdzie do dziś panuje głód. Ale okazuje się
jako paradoks, że w krajach
wysokorozwiniętych dobrobyt doprowadził do wyraźnego pogorszenia racjonalizacji
żywienia. Pełnowartościowe, naturalne produkty żywnościowe, stanowiące
przez tysiąclecia podstawę odżywiania zaczęto
zastępować pożywieniem z zanieczyszczonej chemicznie (przez przemysł, nawozy
naturalne, herbicydy, pestycydy itp.) gleby, które na domiar złego podczas
obróbki zaczęto pozbawiać wszystkiego, co najwartościowsze. A potem
dołączył się do tego jeszcze diabeł, w
myśl porzekadła: Pan Bóg stworzył
żywność, a diabeł kucharzy.
Ale dawniejsi kucharze, to jeszcze nic w porównaniu z niszczącymi nas
producentami Junk food w przeróżnych, coraz częściej odwiedzanych Fast Foodach, bez względu na ich nazwy.
Niemal na równi z powiedzeniem: Człowiek
jest tym, czym myśli, że jest stawiane jest inne: Człowiek jest tym, co je.
A do tego, co jemy, przyczynia się także medycyna, faszerując
nas antybiotykami, hormonami, środkami psychotropowymi, lekami nasennymi,
przeciwbólowymi, czy stosując immunosupresję (obniżanie naturalnej odporności
organizmu). A my sami dodajemy do tego przeróżne używki, od herbaty i
kawy poczynając, poprzez nadmiar prostych węglowodanów i soli kuchennej, różnych
alkoholi, a na narkotykach czy dopalaczach kończąc.
Co począć w sytuacji, kiedy naszemu
zdrowiu i dobremu samopoczuciu zagraża tyle niebezpieczeństw? Jest, co prawda
powiedzenie, że Zdrowie to jeszcze nie wszystko, ale istnieje także inne,
które mówi, że Bez zdrowia wszystko jest niczym.
Spróbujmy pomyśleć, co możemy dla
zachowania życia w zdrowiu i dobrym nastroju uczynić sami, a co jest zadaniem
medycyny.
Najogólniej mówiąc warunkiem zdrowego,
długiego i szczęśliwego życia jest ogólnie higieniczny tryb życia, polegający
na wypracowaniu odpowiedniej filozofii życia, racjonalnym żywieniu, optymalnej
aktywności fizycznej, dobrym i odpowiednio długim śnie, unikaniu szkodliwości w
postaci używek i maksymalnej trosce o zdrowe środowisko życia. Poza zdrowym
środowiskiem życia i racjonalnym żywieniem, spełnienie wszystkich innych
warunków zalezy głównie od nas samych.
Sami możemy także zadbać o najbliższe nam środowisko życia, unikając budowania
domów nad strefami zadrażnień geopatycznych (żył wodnych, siatki szwajcarskiej
i uskoków tektonicznych). A jeśli juz przyszło nam zamieszkać w
obszarach takich zadrażnień, ich szkodliwy wpływ można znacznie zmniejszyć
odpowiednią lokalizacją miejsc, w których najdłużej przebywamy. Jeśli i to jest
niemożliwe, pozostaje jeszcze
zabezpieczenie przy pomocy odpowiednich urządzeń (odpromienników).
Innym ważnym i od nas tylko częściowo
zależnym czynnikiem zdrowia jest racjonalne żywienie. Możemy sami zadbać o to, aby w naszym pożywieniu dominowały
warzywa, owoce, a inne składniki jak białka, tłuszcze i węglowodany były w
odpowiednich proporcjach. Od nas także na ogół zależy, czy posiłki
spożywamy regularnie, czy są one gotowane, świeże i ciepłe. Czy spożywamy je w odpowiedniej atmosferze
i czy czynimy to bez pośpiechu, dokładnie przeżuwając.
Ale mamy niewielki wpływ na jakość
podstawowych produktów rolnych, uprawianych na ziemi zanieczyszczonej
chemicznie odpadami przemysłowymi, nawozami sztucznymi, pestycydami i
herbicydami. Takie produkty są często pozbawione podstawowych składników
mineralnych, ponieważ nie zawiera ich gleba. Natomiast zawarte jest w nich
wiele niebezpiecznych dla zdrowia zanieczyszczeń chemicznych, jak choćby metale
ciężkie oraz wspomniane pestycydy i herbicydy. Spożywane przez nas ciągle jeszcze mięsa są zanie czyszczone różnymi
dodatkami do pasz (antybiotyki, hormony, mączki odpowiedzialne za wiele
groźnych schorzeń zwierząt itp.), ale także endogennymi toksynami różnych
zwierząt, źle traktowanych przez człowieka i najczęściej ciężko zestresowanych
przed ubojem.
W miarę postępu cywilizacyjnego
spożywamy coraz więcej produktów przetworzonych. Problem w tym, że ta obróbka
pozbawia je najcenniejszych składników, a do żywności dodawane są konserwanty i
inne, szkodliwe substancje chemiczne.
Dzięki szeroko zakrojonym badaniom
ostatnich dziesięcioleci nad racjonalizacją żywienia okazało się, że skutki wielu szkodliwości żywienia można
wydatnie zmniejszyć, stosując odpowiedniej jakości suplementację pokarmową lub
naturalne odżywki lecznicze. Tego typu odżywki pochodzące z dobrych firm
nie tylko uzupełniaj braki wielu podstawowych składników w naszym pożywieniu,
takich jak: minerały, witaminy, różne antyoksydanty itp., ale także wykazują
działania odtruwające nas z substancji toksycznych, zawartych w produktach
spożywczych. Dzięki suplementacji pokarmowej i leczniczej oraz należytej trosce
o jakość żywienia znów możliwa staje się racjonalizacja żywienia.
W ostatnich latach szczególnego znaczenia
dla naszego zdrowia i dobrego samopoczucia nabiera troska o optymalną aktywność
ruchową nie tylko w sensie ilości ruchu, ale także jego jakości. Ludzie
prowadzący siedzący tryb życia i mało przebywający na świeżym powietrzu powinni
zwiększyć zarówno czas przebywania na świeżym powietrzu, jak i aktywność
ruchową, najlepiej wykonując czynności, do których mają predyspozycje i
sprawiające im największą przyjemność. Natomiast aktywność ruchowa ludzi
utrzymujących sie z pracy fizycznej, poza tą pracą powinna w pewnym sensie być
odbiciem lustrzanym zajęć zawodowych lub zwiększoną aktywnością grup
mięśniowych najmniej używanych podczas pracy zawodowej
Wydaje sie, ze optymalna realizacja tych
propozycji, wynikających z nieco głębszego zrozumienia czym jest życie,
zdrowie, choroba i leczenie pozwoli na zdrowsze, dłuższe i szczęśliwsze życie,
w którym szczególnego znaczenia nabierze profilaktyka psychosomatyczna.
Eustachiusz
GADULA
spec. chirurgii i rehabilitacji
Ciekawy punkt widzenia. Oryginalny i przynoszący refleksję. Człowiek jako podmiot - nie przedmiot. Człowiek jako całość. Dobrze napisane.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny artykuł na ważny temat
OdpowiedzUsuńDużo szczegółów.
UsuńCiekawe podejście, bardzo życiowe i mądre.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisane! Fajny i potrzebny artykuł :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny i pogłębiony tekst
OdpowiedzUsuńI tak się powinno żyć
OdpowiedzUsuńMnie martwi ta pandemia koronawirusa. Ostatnio w pracy wykonywali nam badania, był rozłożony taki namiot https://www.vitabri.pl/tematyka/namioty-medyczne w którym robili wymazy. Na całe szczęście, mój wynik był negatywny
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o apteki to w Internecie jest ich naprawdę bardzo dużo. Na stronie internetowej https://aptekacentrum.lublin.pl znajdziecie mnóstwo produktów do wyboru. W aptekach stacjonarnych nie m tak dużo leków, więc lepiej zamawiać online.
OdpowiedzUsuń