Zastanówmy się, czy w sytuacji jaka panuje w polskiej służbie zdrowia porzekadła Nasze zdrowie w naszych rękach nie powinniśmy odnieść nie tylko do indywidualnej troski o własne zdrowie ale także do troski o zdrowie polskiej medycyny. Czynne podejście do poprawy jakości opieki medycznej w naszym kraju staje się zbiorową koniecznością Polaków, wynikającą z trwającej od dziesięcioleci zapaści tej, jednej z najważniejszych dziedzin naszego życia. W okresie komunizmu tłumaczono, że zła jakość funkcjonowania medycyny wynika z sytuacji ekonomicznej i z ogólnie niskiego poziomem życia w naszym kraju wyniszczonego wojną. Dlatego po rozpoczęciu procesu transformacji ustrojowej i związanych z nią wielu zmian mieliśmy prawo spodziewać się, że powoli ale systematycznie zacznie poprawiać się jakość opieki zdrowotnej.
Po paru latach od zmiany ustroju powstało wrażenie, że oczekiwania te z chwilą powołania Kas Chorych zaczną się naprawdę realizować. Ale szybko okazało się, że ta zmiana w sposobie zarządzania pieniędzmi przeznaczonymi na służbę zdrowia nie sprawdza się. Doszło do ogromnego, podobnego jak w czasach komunizmu marnotrawstwa środków przeznaczonych na tę działalność, a Kasy Chorych poza budzącym uzasadnione wątpliwości rozdziałem pieniędzy, nie podejmowały żadnych działań zmierzających do korzystnych zmian merytorycznych w opiece zdrowotnej. Równolegle z fatalnym funkcjonowaniem Kas Chorych w Polsce rozpoczęły się dyskusje i spory na temat modelu reorganizacji służby zdrowia. Co nowy rząd, to inne koncepcje, ale wszystkie ograniczone wyłącznie do spraw własności, zarządzania i finansowania. Dla wszystkich ekip rządzących i decydentów służby zdrowia jedynym usprawiedliwieniem dla systematycznie pogarszającej się jakości opieki medycznej było i nadal jest niedofinansowanie. Po paru latach źle funkcjonujące Kasy Chorych zamieniono na jeszcze gorzej działający Narodowy Fundusz Zdrowia, podobnie, albo jeszcze bardziej niegospodarny jak Kasy Chorych. Mimo nieustannie toczących się sporów na temat modelu funkcjonowania polskiej służby zdrowia pomiędzy politykami różnych opcji, wspieranymi przez doradców medycznych bez pojęcia o prawdziwej opiece medycznej, jakość funkcjonowania polskiej medycyny systematycznie ulegała i nadal ulega dalszemu pogarszaniu. Doszło do sytuacji, w której największy wpływ na jakość funkcjonowania służby zdrowia ma niegospodarny i ślepy na potrzebę zmian merytorycznych NFZ. W tym blogu wielokrotnie wspominałem o różnych, bezowocnych próbach zmiany istniejącej sytuacji, na której najbardziej cierpią pacjenci, traktowali przez rządzących i decydentów medycznych jak niewidoczne tło tych działań.
Po paru latach od zmiany ustroju powstało wrażenie, że oczekiwania te z chwilą powołania Kas Chorych zaczną się naprawdę realizować. Ale szybko okazało się, że ta zmiana w sposobie zarządzania pieniędzmi przeznaczonymi na służbę zdrowia nie sprawdza się. Doszło do ogromnego, podobnego jak w czasach komunizmu marnotrawstwa środków przeznaczonych na tę działalność, a Kasy Chorych poza budzącym uzasadnione wątpliwości rozdziałem pieniędzy, nie podejmowały żadnych działań zmierzających do korzystnych zmian merytorycznych w opiece zdrowotnej. Równolegle z fatalnym funkcjonowaniem Kas Chorych w Polsce rozpoczęły się dyskusje i spory na temat modelu reorganizacji służby zdrowia. Co nowy rząd, to inne koncepcje, ale wszystkie ograniczone wyłącznie do spraw własności, zarządzania i finansowania. Dla wszystkich ekip rządzących i decydentów służby zdrowia jedynym usprawiedliwieniem dla systematycznie pogarszającej się jakości opieki medycznej było i nadal jest niedofinansowanie. Po paru latach źle funkcjonujące Kasy Chorych zamieniono na jeszcze gorzej działający Narodowy Fundusz Zdrowia, podobnie, albo jeszcze bardziej niegospodarny jak Kasy Chorych. Mimo nieustannie toczących się sporów na temat modelu funkcjonowania polskiej służby zdrowia pomiędzy politykami różnych opcji, wspieranymi przez doradców medycznych bez pojęcia o prawdziwej opiece medycznej, jakość funkcjonowania polskiej medycyny systematycznie ulegała i nadal ulega dalszemu pogarszaniu. Doszło do sytuacji, w której największy wpływ na jakość funkcjonowania służby zdrowia ma niegospodarny i ślepy na potrzebę zmian merytorycznych NFZ. W tym blogu wielokrotnie wspominałem o różnych, bezowocnych próbach zmiany istniejącej sytuacji, na której najbardziej cierpią pacjenci, traktowali przez rządzących i decydentów medycznych jak niewidoczne tło tych działań.
Powodem kolejnego mojego tekstu na ten temat jest zamieszczony w ostatnim Kurierze Elektronicznym Medycyny Praktycznej Apel Federacji Porozumienia Zielonogórskiego do polityków o zmiany w systemie. Zaintrygowany tytułem tego tekstu zacząłem go uważnie analizować i doszedłem do wniosku, że większość z tych postulatów zasługuje na uwagę, ale podobnie jak we wszystkich dotychczasowych podejściach do problemu poprawy funkcjonowania polskiej służby zdrowia zabrakło tam tego, co poza finansowaniem i organizacją pracy jest najważniejsze. Zabrakło głębszego podejścia do potrzeby istotnych zmian merytorycznych, związanych z najszerzej pojętą integracją w medycynie. Są to zmiany od dawna bezskutecznie oczekiwane przez polskie społeczeństwo, a szczególnie przez ludzi przewlekle chorych. A na dowód, że to stwierdzenie nie jest gołosłowne, przytaczam ogłoszony niedawno wynik sondy internetowej na temat stosowanych w Polsce metod leczenia: Sonda na temat stosowanych metod leczenia
Czy stosujesz medycynę naturalną? Twój głos:
Tak. Jako dodatek do konwencjonalnej. Ogółem oddano głosów: 10401
Tak. I nie chodzę do lekarza | 1224 | -12% | |
Tak. Jako dodatek do konwencjonalnej | 3278 | -31% | |
Tak, ale tylko ziołolecznictwo | 1730 | -17% | |
Tak, ale tylko homeopatię | 307 | - 3% | |
Nie. Wolę normalne lekarstwa | 2971 | - 28% | |
Nie mam zdania | 891 | - 9% | |
Wyraźnie widać, że wyraźna większość ankietowanych opowiada się za łączeniem metod konwencjonalnych z metodami naturalnymi i niekonwencjonalnymi. W tej sondzie uderza fakt, że 28% ankietowanych farmakoterapię chemiczną uważa za normalne lekarstwa. To niewątpliwa zasługa edukacji w ramach medycyny konwencjonalnej.
Choć FPZ w tym tekście swoje propozycje nazywa merytorycznymi, to takimi są one tylko w wąskim zakresie, ograniczając się do:
o zatrzymania lawinowego wzrostu nakładów na leczenie szpitalne,
o zamiast na medycynę naprawczą, skierowania priorytetów na profilaktykę i wczesne wykrywanie schorzeń,
o dążenia do wysokiej jakości świadczeń zdrowotnych,
o odbudowy prestiżu lekarza rodzinnego i lekarzy pozostałych specjalności jako wykwalifikowanych, wysokiej jakości profesjonalistów,
o poprawy jakości kształcenia przed i podyplomowego i zapewnienia priorytetu kształceniu lekarzy rodzinnych,
o w celu zachowania ciągłości opieki nad pacjentem, przywrócenia optymalnych relacji pomiędzy lekarzami rodzinnymi a gabinetami specjalistycznymi, szpitalami i ratownictwem medycznym,
o przywrócenia zasady, że praktyka lekarza rodzinnego powinna być miejscem zaspokajania podstawowych potrzeb zdrowotnych pacjenta.
Postulat poprawy kształcenia przed- i podyplomowego lekarzy jest ze wszech miar słuszny, ale zbyt ogólny, bez podawania jakichkolwiek propozycji, na czym miałaby ta poprawa polegać. Bardzo słuszna jest także propozycja optymalizacji relacji pomiędzy podstawową opieką medyczną, placówkami specjalistycznymi, szpitalami i ratownictwem medycznym. W takich relacjach od dawna funkcjonują różne służby medyczne w większości przodujących krajów świata. Trudno także nie zgodzić się z propozycją, żeby praktyka lekarza rodzinnego, czy innych placówek medycyny ogólnej była miejscem zaspokajania podstawowych potrzeb zdrowotnych pacjenta.
Ale pisząc o dążeniu do wysokiej jakości świadczeń zdrowotnych, ani słowem nie wspomniano na czym ma to polegać. Podobnie nie wspomina się na czym ma polegać odbudowa prestiżu lekarza rodzinnego i lekarzy specjalistów. Bo jeśli wyłącznie na typowym postępowaniu konwencjonalnym, z często przedmiotowym traktowaniem pacjenta i ograniczaniem się do farmakoterapii chemicznej, to odbudowa prestiżu jest mało realna.
Część propozycji FPZ na temat poprawy funkcjonowania polskiej medycyny choć jest merytoryczna, jest niestety zbyt ogólnikowa, by nawet ich realizacja mogła spowodować istotne, korzystne zmiany w polskiej służbie zdrowia.
Wiele przyczyn złożyło się na to, że od paru dziesięcioleci w wielu krajach świata rozpoczął się proces integracji w medycynie i z medycyną. Największe znaczenie w tym procesie odgrywa integracja medycyny konwencjonalnej z medycyną naturalną i niekonwencjonalną. W istotny sposób zmienia to nie tylko filozofię medycyny ale także praktykę medyczną, poprawiając wyniki leczenia, zwiększając jego skuteczność i bezpieczeństwo. Co bardzo istotne, integracja w medycynie w latach narastającego kryzysu światowego przynosi wymierne korzyści finansowe, jednocześnie zwiększając zadowolenie pacjentów ze sposobu funkcjonowania medycyny zintegrowanej.
Choć proces ten zalecany przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) zachodzi w wielu krajach świata, to Polska jest tu niechlubnym wyjątkiem, wybitnie opornym na jakiekolwiek próby integracji medycyny konwencjonalnej z naturalną i niekonwencjonalną. I niewiele pomagają nawet wyraźne w tym względzie zalecenia Rady Europy i Unii Europejskiej. W większości krajów do metod nazywanych CAM (Complementary/Alternative Medicine) zalicza się: homeopatię, akupunkturę, ziołolecznictwo, antropozofię, tradycyjną medycynę chińską, osteopatię i chiropraktykę. Podstawą polityki zdrowotnej, głoszonej przez wiele krajów UE jest pozostawienie pacjentom wolnego wyboru metody leczenia. Nawiązując do Deklaracji Światowego Związku Lekarzy z 2008 roku co do zawodowej autonomii oraz niezależności praktyki, każdy lekarz posiada swobodę wykorzystywania oceny opieki i leczenia własnych pacjentów, bez wpływu na nie nieuzasadnionych nacisków ze strony osób trzecich lub zewnętrznych ugrupowań. Założenia Programu Medycyny Tradycyjnej na lata 2002 - 2005 określają rolę i zakres działania medycyny tradycyjnej oraz komplementarnej/alternatywnej między innymi przez: Pomoc i ułatwienie integracji TM/CAM z narodowym systemem opieki medycznej przez tworzenie i wdrażanie do systemu opieki zdrowotnej odpowiednich programów, przez promowanie bezpieczeństwa, skuteczności i jakości TM/CAM, szerzenie podstawowej wiedzy (również tej evidence-based) na ten temat oraz dostarczanie państwom-członkom standardów dotyczących zapewnienia i kontroli jakości. Regulacje Unii Europejskiej: Tak brzmi Decyzja Nr 1982/2006 EC Parlamentu Europejskiego oraz Rady Europy z 18 grudnia 2006, określająca Siódmy Ramowy Program Wspólnoty Europejskiej na lata 2007-2013, dotyczący badań, rozwoju technologicznego oraz działalności poglądowej (dowodowej) poprzez: …przełożenie osiągnięć (wyników) klinicznych na praktykę kliniczną; tworzenie podstaw wiedzy celem zastosowania jej przy podejmowaniu decyzji klinicznych (praktycznych) oraz zastosowanie osiągniętych wyników w praktyce (klinicznej), ze szczególnym uwzględnieniem bezpieczeństwa pacjenta i lepszego wykorzystania leków (w tym z ostrożną ocena farmakologicznego ich działania) oraz naukowo przetestowanych leków stosowanych przez CAM, jak również uwzględniając specyfikę dzieci, kobiet i starszej populacji. A oto Decyzja Rady i Parlamentu Europejskiego, wydająca Drugi Program Wspólnotowego Działania w zakresie zdrowia (na lata 2008-2013): …Program ten powinien uznać ważność całościowego (holistycznego) podejścia do zdrowia publicznego i wziąć pod uwagę jeśli jest to właściwe (konieczne)działania CAM przez naukowe LUB kliniczne dowody…
W Polsce decyzją Ministerstwa Zdrowia pod koniec lat 90-tych akupunkturę, a w 2004 roku leczenie homeopatyczne zdecydowano pozostawić wyłącznie w rękach lekarzy, najczęściej pracujących w placówkach prywatnych, bo w innych ciągle nie ma zgody na ich oficjalne stosowanie. Rozpoczęty w 2003 roku proces legislacyjny do dnia dzisiejszego nie został zakończony.
Biorąc pod uwagę fakt, że w naszym kraju mimo długotrwałych oczekiwań przez pacjentów na rozpoczęcie procesu integracji medycyny konwencjonalnej z medycyną naturalną i niekonwencjonalną politycy, decydenci służby zdrowia i NFZ ani Izby Lekarskie czy inne organizacje lekarskie nie usiłują rozpoczynać działań na rzecz tych oczekiwań, zastanówmy się, czy w dobie szeroko rozpowszechnionego internetu nie warto byłoby pomyśleć o powołaniu Ogólnopolskiego Porozumienia Pacjentów i Lekarzy, którego celem byłoby wymuszenie na decydentach naszego kraju rozpoczęcia procesu integracji w medycynie z korzyścią dla pacjentów, lekarzy i budżetu państwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz