Przygnębiony sytuacją w polskiej służbie zdrowia przed trzema miesiącami napisałem tekst pod tym tytułem i długo zastanawiałem się, gdzie go zamieścić. Po głębszej analizie doszedłem do wniosku, że nie zamieści mi go ani prasa medyczna ani media mainstreamowe, dlatego zwróciłem się w tej sprawie do Redaktora Naczelnego Nieznanego Świata listem następującej treści: Szanowny Panie Redaktorze, zdaje sobie sprawę, że tekst ten bardziej nadaje się do prasy medycznej lub ogólnej niż do Nieznanego Świata. Ponieważ jednak większość tych mediów bierze aktywny udział w propagandzie sukcesu kolejnych rządów, mogą nie mieć ochoty na taki tekst. Poza tym nie bez znaczenia jest fakt, że Czytelnikami Nieznanego Świata jest wielu polonusów na całym świecie, żywo zainteresowanych funkcjonowaniem opieki zdrowotnej w Polsce. Drugim powodem przesłania go do Nieznanego jest fakt, że medycyna naturalna i niekonwencjonalna jest przypierana do muru nowymi działaniami prawnymi Unii a Nieznany niemal jako jedyny w naszym kraju z liczących się pozycji ocenia te działania jak na to zasługują. Ponadto w Polsce nie dość, że studentów medycyny dotychczas fatalnie kształcono w działaniach praktycznych, to jeszcze ostatnio prezydent podpisał ustawę znoszącą staż podyplomowy lekarzy. Boję się myśleć, do czego to doprowadzi. Najpewniej do dalszego, systematycznego pogarszania się stanu zdrowia Polaków, ale za to będzie więcej ludzi do leczenia, a przecież o to właśnie im chodzi. Myślę, że mamy prawo i obowiązek piętnować takie działania. Z wyrazami szacunku Eustachiusz Gadula
Apel do młodych lekarzy w Polsce
Zwracam się do Was Młodzi Koledzy Lekarze jako starszy kolega, lekarz z ponad 50-letnim stażem pracy z paroma radami praktycznymi. Skorzystanie z tych rad może Wam ułatwić i uczynić przyjemniejszą pracę w trudnym zawodzie lekarza. Ponadto niedawno podjęliście, albo dopiero podejmujecie pracę w kraju, z funkcjonowania służby zdrowia w którym są niezadowoleni wszyscy, ale głównie polskie społeczeństwo, jego część jako pacjenci, ale także wielu szeregowych pracowników medycznych.
Jak sięgnę pamięcią, a więc od zakończenia II wojny światowej służba zdrowia w Polsce była traktowana po macoszemu. Władze komunistyczne nie lubiły lekarzy, nadmiernie krytycznie oceniając ich działania. Nie troszczyły się także o godziwe zarobki dla nich, wychodząc z założenia, że lekarz zawsze sobie jakoś poradzi. Dobrze wiedzieli jak należy sobie w tym ustroju radzić i o podobne metody radzenia posądzali także świat lekarski. Trzeba przyznać, że decydenci medyczni różnych szczebli na ogół radzili sobie równie dobrze, choć często niezgodnie z prawem. Natomiast szeregowi lekarze przez dziesięciolecia egzystowali na granicy ubóstwa.
Po roku 1989 szeregowy polski świat medyczny w okresie zapoczątkowanych przemian ustrojowych zaczął z nadzieją liczyć na godne traktowanie i stopniowe tworzenie coraz normalniejszych warunków pracy w placówkach medycznych. Szybko jednak stało się widoczne, że długo oczekiwane przemiany dotyczyły wielu dziedzin życia, ale niewiele zmieniły w funkcjonowaniu klasy politycznej, wymiaru sprawiedliwości, administracji i służby zdrowia. Trwające przez dziesięciolecia nieprawidłowe funkcjonowanie polskiej medycyny, choć dokuczliwe dla społeczeństwa i pracowników medycznych, stało się niejako w naszym kraju normalnością. Nie zmieniło tego stanu rzeczy ani powstanie Kas Chorych ani tym bardziej Narodowego Funduszu Zdrowia. Z sytuacji panującej w służbie zdrowia choć nieoficjalnie, ale niezmiennie powody do zadowolenia mają różnego szczebla decydenci medyczni, coraz ściślej powiązani z producentami leków, szczepionek, czy sprzętu medycznego.
W międzyczasie zgodnie z trendami światowymi wprowadzono w Polsce dziesiątki nowych specjalności i podspecjalności, ich przedstawicielom powierzając pieczę nad polską medycyną. Mimo, że człowiek jest jednością psychosomatyczną, w większości przypadków specjalności te funkcjonują w oderwaniu od siebie.
Nie ulega wątpliwości, że w tym czasie nastąpił istotny postęp w medycynie, ale najczęściej dotyczył on spraw technicznych, głównie związanych z diagnostyką, zabiegami operacyjnymi i genetyką, a głównie z zabiegami inżynierii genetycznej. Zgodnie z postępem technicznym kształtuje się też zainteresowanie i kształcenie lekarzy. Aktualnie mamy bardzo wielu wspaniałych specjalistów, tylko brak nam dobrych lekarzy, którzy traktują pacjenta jako istotę z ciała i duszy a nie jak zepsutą maszynerię. Efekty takiego podejścia stwarzają coraz więcej problemów nie tylko dla pacjentów ale także dla organizatorów służby zdrowia. Dlatego niezadowolenia polskiego społeczeństwa z funkcjonowania jakości służby zdrowia nie da się wytłumaczyć wyłącznie brakiem odpowiednich funduszy na medycynę. Mimo problemów ekonomicznych Polski niemal w każdej dziedzinie życia, przez złą organizację, niewłaściwe kształcenie lekarzy i ogromną niegospodarność marnotrawione są ogromne pieniądze. Polskie społeczeństwo za taki stan rzeczy ma pretensje do lekarzy, a lekarze do pacjentów za złą wolę, brak zrozumienia i życzliwości. Lekarze niewłaściwie kształceni na studiach i w trakcie specjalizacji widzą najczęściej jedynie wąski wycinek problemów przez pryzmat swojej pracy zawodowej i wyuczonej specjalności. Natomiast brakuje szerszego, wnikliwego spojrzenia na problemy polskiej medycyny z dystansu zarówno lekarzom, jak i a nawet przede wszystkim organizatorom polskiej służby zdrowia.
Stopniowym, racjonalnym wyjściem z tej sytuacji jest rozpoczęcie i systematyczna kontynuacja procesu integracji w medycynie zarówno pomiędzy poszczególnymi specjalnościami jak i integracji medycyny konwencjonalnej z naturalną i niekonwencjonalną. Niezwłocznie konieczny jest także proces racjonalnego kształcenia różnych szczebli menedżerów służby zdrowia, ściśle współpracujących z lekarzami o dużym, interdyscyplinarnym dorobku medycznym. Sam fakt bycia mało doświadczonym lekarzem lub tylko menedżerem bez gruntownej wiedzy na temat podstawowych problemów medycznych kwadratury koła polskiej medycyny nie rozwiąże. Nie stanie się to nawet jeśli przeznaczymy na ten cele wielokrotnie większe pieniądze niż obecnie. A przecież we wszystkich dotychczasowych debatach nad reorganizacją polskiej opieki medycznej praktycznie nikt nie wychodzi poza problemy ekonomiczno-organizacyjne. Systematycznie w tych rozmowach ignorowane są najistotniejsze zmiany merytoryczne, którymi zainteresowani są pacjenci, a być powinni także niektórzy politycy, decydenci służby zdrowia i lekarze.
Jako jeden z nielicznych lekarzy w Polsce od chwili ukończenia studiów na Wydziale Lekarskim A.M. w Gdańsku w roku 1960 poza intensywną pracą zawodową w placówkach szpitalnych i w lecznictwie otwartym uważnie obserwuję kierunek rozwoju polskiej i światowej medycyny. Jestem specjalistą chirurgii i rehabilitacji. Poza tym od ponad 45 lat zajmuję się medycyną naturalną i akupunkturą, a od 33 lat terapią manualną. Przez 14 lat byłem asystentem w Oddziale Chirurgii Ogólnej Szpitala Wojewódzkiego w Opolu, przez 7 lat zastępcą ordynatora i ordynatorem w Oddziale Paraplegii I w Górniczym Centrum Rehabilitacji Leczniczej i zawodowej REPTY w Tarnowskich Górach i przez 3 lata dyrektorem i ordynatorem Oddziału Schorzeń Narządu Ruchu w Akademickim Centrum Rehabilitacji w Zakopanem. Ponadto przez 14 lat równolegle z pracą w oddziale chirurgicznym pracowałem w Wiejskim Ośrodku Zdrowia w Jełowej, w powiecie opolskim a od 20 lat prowadzę własne Centrum Rehabilitacji Medycyny Zintegrowanej, Sportowej i Leczenia Bólu w Opolu.
Rozległe, wielospecjalistyczne doświadczenie zawodowe i uważna obserwacja kierunków rozwoju współczesnej medycyny stały się dla mnie podstawą do wypracowania własnego poglądu na jakość funkcjonowania medycyny, wyraźnie odmiennego od podstawowych zasad funkcjonowania polskiej medycyny konwencjonalnej. Dzięki systematycznemu pogłębianiu wiedzy wyraźnie szerszej niż ta, którą wynosimy ze studiów medycznych i szerokiej praktyce klinicznej patrzę na medycynę z pewnego dystansu i dzięki temu jej problemy widzę nieco szerzej od większości moich kolegów o podobnym do mojego, ale także i o krótszym stażu zawodowym.
Choć nadal pogłębiam wiedzę teoretyczną z zakresu medycyny konwencjonalnej i niekonwencjonalnej, to głównym źródłem mojej wiedzy medycznej są moi pacjenci i sposób ich leczenia w Polsce.
Celem tego tekstu jest chęć podzielenia się z mniej doświadczonymi lekarzami, a szczególnie z kolegami rozpoczynającymi dopiero swoją drogę zawodową kilkoma uwagami, które są wynikiem moich głębokich przemyśleń i wieloletniej pracy z pacjentami.
Zjawiskiem, które w polskiej medycynie niepokoiło mnie od drugiej połowy lat 50-tych, już od rozpoczęcia studiów medycznych, była jakość kształcenia polskich lekarzy. Od początku odnosiłem wrażenie, że w polskich akademiach medycznych zbyt dużą wagę przywiązuje się do wiedzy teoretycznej, kosztem nabywania umiejętności praktycznych w leczeniu, ale także w prawidłowym obcowaniu z pacjentami. Poza zdobywaniem wiedzy teoretycznej i pierwszych krokach w postępowaniu praktycznym z pacjentami nauczyciele akademiccy (co w czasach moich studiów jeszcze często miało miejsce) powinni przekazywać podstawową wiedzę z zakresu etyki i podmiotowego traktowania pacjentów. Z bardzo wielu przejawów niezadowolenia polskiego społeczeństwa, a głównie pacjentów wynika, że bardzo wielu polskich lekarzy ma niewielką wiedzę na ten temat i w praktyce nie przywiązuje do niej większego znaczenia.
Postępy w diagnostyce medycznej w coraz większym stopniu ograniczają ją do badań instrumentalnych. W terapii dominuje farmakoterapia chemiczna, związana z działaniami ubocznymi i powikłaniami. Systematycznie rozszerza się wskazania do zabiegów operacyjnych kosztem rehabilitacji, często najskuteczniejszej metody leczenia.
Studenci medycyny i młodzi lekarze pod wpływem atmosfery panującej na uczelniach i w mas media w coraz większym stopniu fascynują się kardiologią inwazyjną, przeszczepami narządów, szczepieniami ochronnymi i inżynierią genetyczną.
Chemiczne leczenie farmakologiczne coraz agresywniej wypiera naturalne metody leczenia, od tysiącleci dobrze służące ludzkości. Trend ten w ostatnich latach widoczny jest nie tylko w Polsce, ale także w nowych działaniach prawnych Unii Europejskiej.
W Polsce sytuacja staje się tym groźniejsza, że pomimo niedostatecznego szkolenia praktycznego podczas studiów, aktualnie doprowadzono do zniesienia stażu podyplomowego, co w znacznym stopniu pogarsza sytuację polskich pacjentów, ale czyni także krzywdę polskim lekarzom, świeżo upieczonym absolwentom medycznym.
Mam nadzieję, że mój apel i decyzja podzielenia się ważnymi uwagami z długoletniej pracy z pacjentami z młodymi lekarzami polskimi choć w niewielkim stopniu przyczyni się do poprawy nowo wytworzonej, potencjalnie niebezpiecznej sytuacji w funkcjonowaniu polskiej medycyny. Moje rady dotyczą najważniejszych spraw ogólnych na styku lekarz-pacjent.
Drodzy Koledzy, decyzja zostania lekarzem, to wybór jednego z najwspanialszych zawodów świata. Studia medyczne są długie i trudne, a sam fakt ich szczęśliwego ukończenia to prawdziwy powód do dumy, ale nie do buty. Bo ta róża ma także kolce. Bycie lekarzem to ogromna odpowiedzialność i konieczność zmagania się z wieloma różnymi, nieraz bardzo trudnymi problemami natury zawodowej i czysto ludzkiej. W ich rozwiązywaniu powinna nam pomagać wiedza wyniesiona ze studiów i osobisty przykład nauczycieli akademickich. A z tym niestety szczególnie ostatnio bywa różnie. Innym ważnym problemem jest organizacja i sposób funkcjonowania służby zdrowia nie tylko w kraju, ale także w każdym województwie, powiecie i w poszczególnych placówkach służby zdrowia. Z przykrością trzeba stwierdzić, że z wielu powodów nie tylko natury ekonomicznej problem ten w Polsce nie wygląda najlepiej, często wygląda wręcz fatalnie. Ale mimo to można być dobrym, mądrym, lubianym i cenionym przez pacjentów lekarzem.
Problemem traktowanym marginalnie w medycynie wielu, jeśli nie większości krajów świata są relacje lekarz - pacjent. A przecież doświadczenie zawodowe dobrych lekarzy i większości pacjentów dobitnie świadczy o tym, że jest to problem kluczowy, mający wpływ nie tylko na atmosferę kontaktów ale także na jakość diagnostyki, terapii i rokowania.
A teraz parę wypróbowanych rad dla Was Młodzi Koledzy, wkraczający w życie zawodowe. Z mojego ponad 50-letniego doświadczenia zawodowego wynika, że:
Podstawą relacji lekarz-pacjent poza dobrym przygotowaniem zawodowym, którego zdobywanie właśnie rozpoczynacie, powinno być traktowanie pacjenta jak dobrego znajomego lub członka rodziny; jak bliźniego, który, zwraca się do nas z problemami często nie tylko zdrowotnymi ale i życiowymi. Nawet mimo ograniczonego czasu jesteśmy w stanie okazać mu życzliwość i zainteresowanie, pogłębione starannym badaniem podmiotowym.
Pomimo ogromnego postępu medycyny dotyczącego diagnostyki instrumentalnej nie zapominajmy, że podstawą dobrej diagnozy poza badaniami instrumentalnymi jest dokładny wywiad i staranne badanie fizykalne. Badanie przedmiotowe nie tylko pozwala na wykrycie wielu ważnych objawów dla diagnostyki których (jak choćby ocena napięć mięśniowych i ból) ciągle nie ma odpowiedniego instrumentarium, ale jest także czynnością ułatwiającą nawiązywanie ciepłego, ludzkiego kontaktu z pacjentem.
Im z poważniejszymi problemami zdrowotnymi przychodzi do nas pacjent, tym bardziej odpowiedzialne musi być nasze wobec niego zachowanie. Dlatego pochopnie nie informujmy go o podejrzeniu schorzeń nowotworowych czy innych, zbyt często uważanych za nieuleczalne, zanim swoich podejrzeń nie zweryfikujemy wynikami badań instrumentalnych, a w trudniejszych przypadkach także konsultacjami z bardziej doświadczonymi lekarzami.
W jednym z numerów amerykańskiej JAMY sprzed kilkunastu lat, poświęconemu stosunkom lekarz - pacjent napisano przykre, ale niestety często prawdziwe słowa: Im mniejszą wiedzą dysponuje lekarz, tym bardziej udaje Pana Boga. Oczywiście to stwierdzenie nie dotyczy Was Koledzy, którzy rozpoczynacie swą drogę zawodową. Każdy kiedyś zaczynał. Ale Was także chciałbym przestrzec przed swoistym zadufaniem, nierzadkim nie tylko wśród lekarzy. Pacjenci na taki sposób bycia lekarza reagują bardzo źle. Takie traktowanie często rodzi wiele dalszych, niepotrzebnych problemów różnej natury.
Informując pacjenta uważanego przez aktualny stan wiedzy medycyny konwencjonalnej za nieuleczalnego, czyńmy to tak, jak chcielibyśmy być poinformowani, gdyby problem ten dotyczył nas albo kogoś z naszych najbliższych.
Już na początku swojej drogi zawodowej zastanówcie się, czy metody leczenia (poza przypadkami ratowania życia) niezgodne z prawami natury mogą na dłuższą metę być skuteczne w większości przewlekłych schorzeń.
Przekonałem się, że na obecnym etapie rozwoju medycyny najlepsze wyniki daje integracja metod konwencjonalnych z naturalnymi i niekonwencjonalnymi. Dlatego niepokój budzi fakt, że w ramach Unii Europejskiej podejmuje się działania ograniczające leczenie ziołami i innymi metodami medycyny naturalnej.
Starajcie się w swojej praktyce medycznej, niezależnie od wybranej specjalności integrować wiedzę wyniesioną ze studiów i zdobywaną w trakcie specjalizacji z wiedzą, którą zdobywacie podczas zaangażowanej pracy z pacjentami i zgodnie z nią postępujcie. Miejcie odwagę mieć własne zdanie na każdy temat zgodne z waszym sumieniem.
Na koniec jeszcze dwa cytaty z powoli zapominanego, wspaniałego polskiego lekarza-filozofa, Władysława Biegańskiego: Pacjent ma prawo stracić życie ale nie powinien utracić nadziei. I drugi
Nie chciałbym być lekarzem, gdybym nie potrafił pomóc pacjentowi, któremu już medycyna pomóc nie może.
Życzę Wam Koledzy spełnienia i dużo satysfakcji w tym najpiękniejszym z zawodów świata !
Serdecznie pozdrawiam
Eustachiusz Gadula
P.S. Czytelnikom żywiej zainteresowanym poruszaną przeze mnie tematyką proponuję teksty w moim blogu: http://gadula-ekodoktor.blogspot.com pt. Medycyna dla wszystkich.
Dzięki uprzejmości i zrozumieniu przez Marka Rymuszkę, Redaktora Naczelnego Nieznanego Świata wagi poruszanych przeze mnie problemów tekst ten pt. List otwarty doktora Eustachiusza Gaduli do młodych lekarzy w Polsce został zamieszczony w 10-tym, październikowym numerze Nieznanego Świata z bieżącego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz